sobota, 12 września 2015

Rozdzial III

Odkręcanie zardzewiałego kurka, który zaskrzypiał cicho pod wpływem nacisku.
Dusząca para kłębiąca się w pokoju, pokrywała sumiennie każdy centymetr kwadratowy szyb, luster i przysłony prysznica.
Gorąca woda uderzająca w nagą skórę, która po chwili zaczęła się robić coraz bardziej różowa od ciepła.
Charakterystyczny zapach mydła unoszący się w powietrzu, mieszany z wilgocią i rumiankowym szamponem.
Rytmiczne uderzanie kropel wody rozpryskujących się o kafelki koloru mlecznej czekolady.
Pulsujący ból głowy schodzący aż wzdłuż jej kręgosłupa.
Pustka.
Hermiona nie była wstanie skupić swoich myśli na czymkolwiek innym niż mechanicznie wykonywane codzienne czynności. Każda próba zastanawiania się nad czymś, sięgania choć odrobinkę głębiej w siebie, było jak rzucanie swojego umysłu na środek oceanu straszliwych wspomnień na pewną śmierć przez utopienie się w nich. Jedynym ratunkiem dla niej wydawała się być codzienność, która nie wymagała od dziewczyny zbyt dużego wkładu emocjonalnego, bądź wysiłku umysłowego. Trzeba było tylko przeżyć jakoś poranek, zanim budziła się Ginny i reszta jej koleżanek z pokoju, które nawet o tym nie wiedząc pomagały jej swoimi przyziemnymi rozmowami. Do tego czasu, czytaj, od swojej niechcianej pobudki przed wschodem słońca, musiała sobie sama poradzić z niechcianymi demonami przeszłości. Książki były w tym bardzo pomocne, po położeniu się z powrotem na łóżko chwyciła jedno z mugolskich romansideł, kiedyś lubowała się w powieściach akcji, ale ostatnimi czasy ma tego dosyć w swoim życiu, nie musi o tym czytać. Co prawda "czytanie" to trochę za dużo powiedziane. Gdzieś pomiędzy częścią mózgu co rozpoznaje literki i słowa, a tą która zapamiętuje je i wyciąga jakiś sens z całego zdania, coś musi nie grać. Dziewczyna patrzy na każda linijkę, wertuje po kolei kartki, jednak nie za bardzo wie, o czym w ogóle jest nowela w jej rękach. Tak jakby patrzyła, ale nie widziała, słuchała, ale nie słyszała. Jednak jedno przeczytane słowo odbiło się w jej głowie głuchym echem, "odwaga". Nie wiedziała dlaczego zostało to użyte w tej książce, ale pamiętała jego znaczenie w jej życiu. Zawsze starała się być odważna, dlatego przecież była w Gryffindorze, a nie Ravenclavie. To otworzyło jakieś malutkie, niechciane drzwi w jej głowie. Dlaczego teraz, po tym wszystkim z czym się zmierzyła w ciągu ostatnich 7 lat,  tchórzy? Dlaczego stchórzyła wtedy, podczas bitwy o Hogwart? Wiedziała, że nie może narażać życia innych przez swój strach przed straceniem przyjaciół. To by było samolubne, a ona nie jest jakimś podrzędnym ślizgonem. Spojrzała jeszcze raz na słowo wydrukowane czarnym tuszem na delikatnie pożółkniętym już papierze. Wiedziała, ze musi pomoc Ministerstwie w odnalezieniu dziwnego bractwa, mimo to, ze zasieje to niewygodne pytania wśród wszystkich, miała tylko nadzieje, ze nie będzie musiała wyznać swojego sekretu, jeszcze nie teraz, nie była gotowa. Ale czy kiedykolwiek będzie?
Zamknęła książkę i zamrugała kilka razy, by samotna łza spłynęła po jej delikatnie zaróżowiałym policzku, starła ją sztywnym rękawem za dużej bluzy swojego taty w kolorze burzowego nieba. Chwyciła jeszcze listy, upchane na dnie jednej z szuflad i schowała je w dużej kieszeni ubrania wychodzą  z Komnaty w stronę gabinetu pani dyrektor. Korytarze były jeszcze ciemne i puste, promienie porannego słońca z trudem przeciskały się przez okna zamku, ale można było dzięki nim zobaczyć tumany kurzu wzbite w powietrze przez Hermionę, gdy jej szybkie kroki niosły się po budynku. Po kilku minutach była już pod gabinetem, zapukała od razu, bo chwila zastanowienia mogła ją skłonić do natychmiastowej ucieczki na drugi koniec zamku. Uderzyła w duże, mosiężne drzwi dwa razy, najpierw niepewnie, a potem trochę głośniej chcąc przekonać sama siebie. Dyrektor McGonagall otworzyła w tym samym momencie gdy Hermiona podnosiła rękę po raz trzeci. Postarzała się przez ostatni rok i jeszcze bardziej spoważniała, o ile to jeszcze bardziej możliwe. Włosy coraz rzadsze, spięte w ciasnego koka na samej gorze, w którym przeważały już prawie same srebrne pasma. Oczy zmęczone, jak zawsze trochę nieobecne, tym razem z wieloma czerwonymi żyłkami. Patrzyła na Hermionę wyczekującym wzrokiem, gdy ta odrobinę zaniemówiła studiując jej twarz,  mimo tak wczesnej godziny dyrektorka wyglądała jakby był środek dnia, jak zawsze przygotowana. Gryfonka otworzyła usta, chociaż sama nie wiedziała od czego ma zacząć, więc równie szybko je zamknęła.
- Czemuż to zawdzięczam tak wczesna wizytę panno Granger? - spytała starsza kobieta, ignorując zasadę, ze młodsza powinna się pierwsza odezwać, zauważyła, ze cokolwiek trapi dziewczynę musi być poważne, gdyż tej nie za często zdarza się zaniemówić.
- Dzie..dzień dobry pani dyrektor. Czy możemy wejść do środka? - Hermiona rozglądnęła się dookoła by wzmocnić efekt swojej prośby i dać jasno do zrozumienia swoje intencje. Nigdy nie wiadomo kto słucha w tym zamku.
    Nauczycielka bez słowa uchyliła przed dziewczyna drzwi wpuszczając ja do środka, sama też spojrzała na korytarz w poszukiwaniu znaku czyjejś obecności, po czym zamknęła gabinet. Jedna cześć jej była ciekawa co takiego znowu się dzieje, z doświadczenia mogła powiedzieć, ze Hermiona i dwójka jej przyjaciół byli jak magnesy na kłopoty, ale z drugiej strony była już zmęczona. Teraz dopiero zaczęła podziwiać Albusa Dumbledora, którego portret właśnie mijała, za jego siłe do życia. Ona sama czuła się już za stara, by móc radzić sobie z tym wszystkim.
    Hermiona była już przy biurku na środku okrągłego pomieszczenia pełnego książek i dziwnych przedmiotów, kiedy Dyrektorka do niej dołączyła po drugiej stronie mebla.
- Tak wiec słucham- odparła starsza z nieodgadnionym przez Gryfonkę wyrazem twarzy. 
Dziewczyna zacisnęła swoje drobne dłonie w pieści, by dodać sobie metaforycznej siły i zaczęła z trochę już pewniejszym głosem.
- Chodzi o listy- nie chciała owijać w bawełnę- też je dostaję.
    Mogła zobaczyć po twarzy nauczycielki, że ta o razu zrozumiała o jakie listy jej chodzi. Troska i zdziwienie pojawiły się na jej czole pełnym oznak starości.
- Przykro mi- odpowiedziała szczerze McGonagall- od kiedy?
- Tak jak u innych, po prostu sama nie wiem co mnie tak długo wstrzymywało przed powiedzeniem pani o tym, może myślałam, że jak to zbagatelizuje, to problem zniknie sam - uprzedziła następne pytanie nauczycielki, mieszając prawdę z kłamstwem.
- Rozumiem, - powiedziała dyrektorka wstając ze swojego fotela i podchodząc do kominka z garścią proszka Fiuu zabranego z misy obok - proszę tu na mnie chwilę poczekać.
  Po czym zniknęła w płomieniach, Hermiona mogłaby dać sobie rękę uciąć, że nauczycielka poszła do Ministerstwa. Zwalczyła w sobie jeszcze kolejną chęć ucieknięcia od wszystkich problemów gdzieś daleko, gdzie nikt by jej nie znalazł i prawie zmusiła siebie do siedzenia na krześle przez kolejne 30 minut. Gabinet niewiele się zmienił odkąd była tu ostatni raz jeszcze za czasów Snape'a, którego obraz widniał teraz obok Dumbledora na ścianie niedaleko niej. Harry w te wakacje dużo się natrudził, by oczyścić imię byłego nauczyciela eliksirów, postarał się o godny pochówek i o to, by ten portret tu zawisł. Mimo wszystko nigdy nie porozmawiał z wizerunkiem Snape'a. Dziewczyna sama nie wiedziała, czy to dlatego, że chowa urazę, czy czuje się winny, a może oba? Koniec końców Hermiona była dumna z tego jak zachował się jej przyjaciel, oddając szacunek dawniej znienawidzonemu nauczycielowi. Nigdy nie wierzyła w to, że ludzie rodzą się źli. Za wyjątkiem Toma Riddla oczywiście, ale to ze względu na fakt, że powstał on pod wpływem eliksiru miłosnego, przez co, o ironio, nie był zdolny do miłości. Podobno wyjątki potwierdzają regułę.
    W momencie gdy chciała przejść do rozważania, co pcha ludzi do zła, kominek rozświetlił się zielonym płomieniem, a z niego wyszła dyrektorka w towarzystwie tych samych Aurorów, których widziała tu ostatnio, gdy tylko zerknęła do środka.  Dwóch mężczyzn, jeden wysoki, barczysty o brązowych włosach sięgających ramion, drugi odrobinę niższy i chudszy z brązowo-rudą fryzurą al'a Ron, miał nawet podobne do niego piegi. Kobieta, która wkroczyła do gabinetu jako ostatnia, była najniższa od wszystkich i miała blond loki, ale spojrzeniem swoich brązowych-prawie-czarnych oczu mogłaby zabić bazyliszka. Stwierdziła, że ten przypominający jej Wesley'a wygląda na najsympatyczniejszego, być może właśnie ze względu na to.
    Wstała z krzesła i patrzyła na nich, bo w sumie co miała zrobić? Podać rękę z uśmiechem i spytać jak minął im dzień? Pewnie i tak wyciągnęła ich z łóżek, co mogło tłumaczyć niechlujnie spięte włosy kobiety i jej pełen zgrozy wzrok.
- Jak się pewnie domyślasz panno Granger, to są Aurorzy z Ministerstwa zajmujący się tą sprawą.
Mężczyźni skinęli jej głową na powitanie, a dziewczyna podała im listy wyjęte z kieszeni bluzy z logiem Hard Rock Cafe. Aurorzy podzielili je i dali każdemu z ich trojga po kilku, nie wyglądali na zaskoczonych, nie wczytywali się w nie nawet dokładnie.
- Są jakieś informacje na temat kim są Ci ludzie? - spytała Gryfonka z nadzieją w głosie.
- Nie - niska kobieta nie wydawała się nazbyt chętna do dzielenia się tym co wie Ministerstwo, po jej karcącym spojrzeniu na niby Rona, który otwierał właśnie usta, dziewczyna wydedukowała, że jednak coś wiadomo.
Hermiona już chciała się odgryźć w bliżej jeszcze nieokreślony sposób, kiedy posąg Gryfa się przesunął i do środka wszedł przeklęty Malfoy, nastolatka przegryzła wnętrze swojego policzka z nieskrywaną irytacją na twarzy. 'Tylko tego tu brakowało" pomyślała. Już i tak Aurorka zdążyła zacząć działać jej na nerwy, traktując ją tymi swoimi wrogimi spojrzeniami, jakby była jakąś smarkulą.
- A ty tu czego Malfoy - powiedziała Hermiona, z jadem w głosie.
- Panno Granger... - upomniała ją dyrektorka z dezaprobatą w głosie, ale o też rezygnacją, po tylu latach pracy w Hogwarcie przyzwyczaiła się do stosunków ślizgońsko-gryfońskich. Tym bardziej pomiędzy Złotą Trójcą, a młodym Malfoyem, którego sama też nie lubiła będąc szczera.
Sam zainteresowany jedynie spojrzał na dziewczynę ze sztucznym uśmiechem i kpiną w oczach. Jednak co zdziwiło gryfonkę zaraz po tym nie odgryzł się, jedynie wyglądał na permanentnie zmęczonego. Nawet jego chód był inny, wyprostowany i nerwowy, bardziej niż typowy nonszalancki, który ten arystokrata od siedmiu boleści miał w zwyczaju.
- Chciała mnie pani dyrektor widzieć? - spytał Malfoy przeczesując nieogarnięte włosy palcami. Chyba nie widział się dziś jeszcze z grzebieniem zauważyła sarkastycznie Granger.
- Tak panie Malfoy, razem z Aurorami znaleźliśmy sposób, w jaki może nam pan pomóc. W świetle ostatnich... wydarzeń... z Em Strugle, możemy się tylko domyślać ile jeszcze uczniów boryka się z tym samym problemem. Nie chcemy pozwolić na to, żeby jeszcze ktoś dopuścił się tak desperackiego czynu. Potrzebujemy kogoś, kto przeszuka rzeczy uczniów. Mam nadzieję, że zrozumiesz, że to jest wyjątkowa sytuacja. Inaczej nie dopuścilibyśmy się takiego...pogwałcenia prywatności.
     Hermiona prychnęła w myślach patrząc jak rozważnie nauczycielka dobiera słowa.
- Rozumiem, - odpowiedział chłopak nie za bardzo wiedząc co innego mógłby powiedzieć - poradzę sobie ze ślizgonami.
- Mogę pomóc z gryfonami - zaoferowała się Hermiona, urażona tym, że nauczycielka zwraca się z tą prośbą do byłego śmierciożercy, a nie do niej.
- Dobrze, - odezwał się po raz pierwszy wyższy z autorów - każdy z was zajmie się swoim domem, a razem możecie zając się Ravenclavem i Hufflepufem - miał bardzo niski i zdecydowany głos, aż Hermiona poczuła ciarki na ciele, nie śmiała się sprzeciwiać, tym bardziej, ze McGonagall już raz ją upomniała.
Malfoy wydał z siebie dziwny, niski pomruk niezadowolenia, wręcz zwierzęcy dźwięk. Spojrzał też na Gryfonkę spod przymrożonych oczu, ta nie mogła być mu dłużna i posłała mu wzrok mówiący "Ojej, ze niby mam się bać?".
- Mamy tez jeszcze kilka pytań do panny Granger- rudowłosy Auror przypomniał o swojej obecności przerywają potyczkę wzrokową uczniów.
- Słucham - powiedziała dziewczyna z udawaną pewnością siebie.
Pytania były tradycyjne, takie jakich się dziewczyna spodziewała. Kiedy zaczęły przychodzić, czy kiedykolwiek odpowiedziała na nie, czy zauważyła jakieś dziwne osoby w swoim otoczeniu, czy wie o kimś innym kto dostaje listy, czy wie kim mogą byc tajemnicze osoby, czy znała Em Strugle. Odpowiadała na nie zgodnie z prawda, czyli po prostu "nie". Wszystkie pytania zadawali mężczyźni, podczas gdy kobieta lustrowała ją wzrokiem, być może żeby wyłapać potencjalne kłamstwo.
- Czy podejrzewa pani dlaczego bractwo wybrało sobie akurat panią? - tym razem w końcu przemówiła blondynka. - Nie zrozumcie mnie źle, zarówno pan Malfoy, jak i pani Strugle byli potencjalnie atrakcyjnymi kandydatami do zwerbowania. Były śmierciozerca i czytokrwista arystokratka z wpływowej rodziny.
Każdy w pomieszczeniu spojrzał na Hermione, pani McGongall odrobine zaskoczona pytaniem, ale mimo to nie przerwała kobiecie. Draco, który w trakcie przesłuchania, na nieszczęście Hermiony, przesunął się do niej bliżej, teraz opierając się niedbale o ścianę jakieś 1,5m za nią, wydawał się zirytowany przez przypomnienie o jego przynależności do Voldemorta. Jednak i tak patrzył na nią z rozbawieniem i zaciekawieniem, które Gryfonka miała mu teraz ochotę zedrzeć paznokciami z twarzy.
- Co mogło wydawać się im wartościowego w mugolaczce, bez żadnych kontaktów i specjalnych umiejętnością, która do tego przez 7 lat pomagała zwalczać zło?
Gryfonka mogła przysiąc, że czuła nawet w kościach mordercze spojrzenie Aurorki.
- To pytanie chyba nie powinno być skierowane do mnie. Czy pani mi coś zarzuca?
Dziewczynie krew w żyłach wrzała ze wstydu przed, poniekąd znana jej odpowiedzią na to pytanie i złością na bezczelną kobietę, która wyraźnie uważała się za lepsza od niej.
- Granger jest kujonicą, - powiedział Malfoy zaskakując tym wszystkich i uniemożliwiając Aurorce odpowiedź- może i jest szlamą, to znaczy mugolaczką, - poprawił się niechętnie po zobaczeniu wzroku dyrektorki, która pewnie planowała już dla niego szlaban w myślach - ale uczy się najlepiej ze szkoły. Może to ich małe stowarzyszenie przyjaciół czarnej magii potrzebowało chodzącej encyklopedii. Chociaż ja osobiście wolałbym już okraść księgarnie, książki są dużo mniej irytujące o niej.
Hermiona spojrzała na niego całkowicie zmieszana przez jego wypowiedź. Spodziewała się zobaczyć wyższość i pogardę w jego oczach, ale było tam coś, czego nie umiała nazwać.  W sumie to przez całą ich znajomość widziała u niego jedynie wyższość i pogardę, wiec nie zdałaby testu z odgadywania jego wyrazu twarzy.  Chciała rzucić w niego jakąś ripostą, ale jednak ugryzła się w język,  nie będzie kusić losu.
- Mhm...  - mruknęła cicho kobieta w odpowiedzi, po czym wszyscy Aurorzy powiedzieli ciche pożegnanie i zniknęli w kominku. 
    Dyrektorka podziękowała uczniom, dając im do zrozumienia, żeby też już wyszli. Zaraz za drzwiami Malfoy nie odwracając się poszedł w dół schodów.
- Co to miało być? Nie potrzebuję twojej pomocy od siedmiu boleści ty... Ty pomylony arystokrato - Hermiona zbiegła za nim, utrzymując taki dystans, który pozwolił mu ją usłyszeć.
- Gryfoni i ta duma - prychnął trochę rozbawiony - mogłabyś podziękować ty niewdzięcznico, na kilometr było widać, ze kłamałaś. Ciesz, ze się zlitowałem nad twoja nieudolnością.
- Może i mogłabym Ci podziękować, ale wolałabym złamać Ci nos za nazwanie mnie szlamą.  A teraz zejdź mi z drogi Malfoy, bo jeszcze się pobrudzisz jak Cię dotknę.
     To był pierwszy raz w tym roku, jak ten debil nazwał ją szlamą, już myślała, ze sobie podarował błaznowanie, ale najwyraźniej kto raz był idiotą, idiotą pozostanie.
- Odpuść, - powiedział nagle- gdybym był zbyt miły, jeszcze ktoś mógłby pomyśleć, że Cię lubię - spojrzał na nią z ukosa, a złość na jej twarzy wprawiła go w kolejne prychnięcia rozbawienia.
  "Ciekawy dzień" pomyślała sarkastycznie Hermiona, "a nawet nie ma jeszcze 8".
_______
2384 słów.
Proszę o komentarze, bardzo motywują! Pod ostatnim postem nie było ani jednego... Nie podoba wam się? Blog możecie znaleźć na wattpadzie jak ktoś woli. https://www.wattpad.com/myworks/47913378-dramione-sometimes-quiet-is-violent

2 komentarze:

  1. Na twojego bloga trafiłam dosyć niedawno i muszę przyznać, że baaaaardzo mi się spodobał. Mam kilka ulubionych historii Dramione i twoja się do nich zalicza. Piszesz świetnie i masz ogromny talent. Każdy kolejny rozdział jest coraz lepszy. Zakochałam się <333
    Dobra, a co do rozdziału, to ten. Kto wysyła te listy??? i głupi Malfoy znowu nazwał ją szlamą. "gdybym był zbyt miły, jeszcze ktoś mógłby pomyśleć, że Cię lubię" jedno określenie, idiota. No jak on mógł tak powiedzieć, no nie wierzę. Tylko mu coś zrobić, no ale nie ważne. Rozdział jest po prostu GENIALNY! Tak jak zresztą poprzednie.
    A co do ogólnie zamysłu historii, to myślę, że pomysł masz bardzo ciekawy i mam nadzieję, że go jakoś dobrze zrealizujesz.
    Kiedy będzie kolejny rozdział? Bo przyznam, że nie mogę się doczekać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba! Jednak nie znalazłam zbyt wielu czytelników na bloggerze, dlatego stwierdziłam, że lepiej jest mi pisać na wattpadzie. https://www.wattpad.com/myworks/47913378-dramione-sometimes-quiet-is-violent Tam już pojawił się nowy rozdział, jeśli jednak nie masz wattpada, to napisz, możemy się jakoś dogadać. :)

      Usuń