Odkręcanie zardzewiałego kurka, który zaskrzypiał cicho pod wpływem nacisku.
Dusząca para kłębiąca się w pokoju, pokrywała sumiennie każdy centymetr kwadratowy szyb, luster i przysłony prysznica.
Gorąca woda uderzająca w nagą skórę, która po chwili zaczęła się robić coraz bardziej różowa od ciepła.
Charakterystyczny zapach mydła unoszący się w powietrzu, mieszany z wilgocią i rumiankowym szamponem.
Rytmiczne uderzanie kropel wody rozpryskujących się o kafelki koloru mlecznej czekolady.
Pulsujący ból głowy schodzący aż wzdłuż jej kręgosłupa.
Pustka.
Hermiona nie była
wstanie skupić swoich myśli na czymkolwiek innym niż mechanicznie
wykonywane codzienne czynności. Każda próba zastanawiania się nad czymś,
sięgania choć odrobinkę głębiej w siebie, było jak rzucanie swojego
umysłu na środek oceanu straszliwych wspomnień na pewną śmierć przez
utopienie się w nich. Jedynym ratunkiem dla niej wydawała się być
codzienność, która nie wymagała od dziewczyny zbyt dużego wkładu
emocjonalnego, bądź wysiłku umysłowego. Trzeba było tylko przeżyć jakoś
poranek, zanim budziła się Ginny i reszta jej koleżanek z pokoju, które
nawet o tym nie wiedząc pomagały jej swoimi przyziemnymi rozmowami. Do
tego czasu, czytaj, od swojej niechcianej pobudki przed wschodem słońca,
musiała sobie sama poradzić z niechcianymi demonami przeszłości.
Książki były w tym bardzo pomocne, po położeniu się z powrotem na łóżko
chwyciła jedno z mugolskich romansideł, kiedyś lubowała się w
powieściach akcji, ale ostatnimi czasy ma tego dosyć w swoim życiu, nie
musi o tym czytać. Co prawda "czytanie" to trochę za dużo powiedziane.
Gdzieś pomiędzy częścią mózgu co rozpoznaje literki i słowa, a tą która
zapamiętuje je i wyciąga jakiś sens z całego zdania, coś musi nie grać.
Dziewczyna patrzy na każda linijkę, wertuje po kolei kartki, jednak nie
za bardzo wie, o czym w ogóle jest nowela w jej rękach. Tak jakby
patrzyła, ale nie widziała, słuchała, ale nie słyszała. Jednak jedno
przeczytane słowo odbiło się w jej głowie głuchym echem, "odwaga". Nie
wiedziała dlaczego zostało to użyte w tej książce, ale pamiętała jego
znaczenie w jej życiu. Zawsze starała się być odważna, dlatego przecież
była w Gryffindorze, a nie Ravenclavie. To otworzyło jakieś malutkie,
niechciane drzwi w jej głowie. Dlaczego teraz, po tym wszystkim z czym
się zmierzyła w ciągu ostatnich 7 lat, tchórzy? Dlaczego stchórzyła
wtedy, podczas bitwy o Hogwart? Wiedziała, że nie może narażać życia
innych przez swój strach przed straceniem przyjaciół. To by było
samolubne, a ona nie jest jakimś podrzędnym ślizgonem. Spojrzała jeszcze
raz na słowo wydrukowane czarnym tuszem na delikatnie pożółkniętym już
papierze. Wiedziała, ze musi pomoc Ministerstwie w odnalezieniu dziwnego
bractwa, mimo to, ze zasieje to niewygodne pytania wśród wszystkich,
miała tylko nadzieje, ze nie będzie musiała wyznać swojego sekretu,
jeszcze nie teraz, nie była gotowa. Ale czy kiedykolwiek będzie?
Zamknęła książkę i
zamrugała kilka razy, by samotna łza spłynęła po jej delikatnie
zaróżowiałym policzku, starła ją sztywnym rękawem za dużej bluzy swojego
taty w kolorze burzowego nieba. Chwyciła jeszcze listy, upchane na dnie
jednej z szuflad i schowała je w dużej kieszeni ubrania wychodzą z
Komnaty w stronę gabinetu pani dyrektor. Korytarze były jeszcze ciemne i
puste, promienie porannego słońca z trudem przeciskały się przez okna
zamku, ale można było dzięki nim zobaczyć tumany kurzu wzbite w
powietrze przez Hermionę, gdy jej szybkie kroki niosły się po budynku.
Po kilku minutach była już pod gabinetem, zapukała od razu, bo chwila
zastanowienia mogła ją skłonić do natychmiastowej ucieczki na drugi
koniec zamku. Uderzyła w duże, mosiężne drzwi dwa razy, najpierw
niepewnie, a potem trochę głośniej chcąc przekonać sama siebie. Dyrektor
McGonagall otworzyła w tym samym momencie gdy Hermiona podnosiła rękę
po raz trzeci. Postarzała się przez ostatni rok i jeszcze bardziej
spoważniała, o ile to jeszcze bardziej możliwe. Włosy coraz rzadsze,
spięte w ciasnego koka na samej gorze, w którym przeważały już prawie
same srebrne pasma. Oczy zmęczone, jak zawsze trochę nieobecne, tym
razem z wieloma czerwonymi żyłkami. Patrzyła na Hermionę wyczekującym
wzrokiem, gdy ta odrobinę zaniemówiła studiując jej twarz, mimo tak
wczesnej godziny dyrektorka wyglądała jakby był środek dnia, jak zawsze
przygotowana. Gryfonka otworzyła usta, chociaż sama nie wiedziała od
czego ma zacząć, więc równie szybko je zamknęła.
- Czemuż to zawdzięczam
tak wczesna wizytę panno Granger? - spytała starsza kobieta, ignorując
zasadę, ze młodsza powinna się pierwsza odezwać, zauważyła, ze cokolwiek
trapi dziewczynę musi być poważne, gdyż tej nie za często zdarza się
zaniemówić.
- Dzie..dzień dobry pani
dyrektor. Czy możemy wejść do środka? - Hermiona rozglądnęła się
dookoła by wzmocnić efekt swojej prośby i dać jasno do zrozumienia swoje
intencje. Nigdy nie wiadomo kto słucha w tym zamku.
Nauczycielka bez
słowa uchyliła przed dziewczyna drzwi wpuszczając ja do środka, sama też
spojrzała na korytarz w poszukiwaniu znaku czyjejś obecności, po czym
zamknęła gabinet. Jedna cześć jej była ciekawa co takiego znowu się
dzieje, z doświadczenia mogła powiedzieć, ze Hermiona i dwójka jej
przyjaciół byli jak magnesy na kłopoty, ale z drugiej strony była już
zmęczona. Teraz dopiero zaczęła podziwiać Albusa Dumbledora, którego
portret właśnie mijała, za jego siłe do życia. Ona sama czuła się już za
stara, by móc radzić sobie z tym wszystkim.
Hermiona była już
przy biurku na środku okrągłego pomieszczenia pełnego książek i dziwnych
przedmiotów, kiedy Dyrektorka do niej dołączyła po drugiej stronie
mebla.
- Tak wiec słucham- odparła starsza z nieodgadnionym przez Gryfonkę wyrazem twarzy.
Dziewczyna zacisnęła swoje drobne dłonie w pieści, by dodać sobie metaforycznej siły i zaczęła z trochę już pewniejszym głosem.
- Chodzi o listy- nie chciała owijać w bawełnę- też je dostaję.
Mogła zobaczyć po
twarzy nauczycielki, że ta o razu zrozumiała o jakie listy jej chodzi.
Troska i zdziwienie pojawiły się na jej czole pełnym oznak starości.
- Przykro mi- odpowiedziała szczerze McGonagall- od kiedy?
- Tak jak u innych, po
prostu sama nie wiem co mnie tak długo wstrzymywało przed powiedzeniem
pani o tym, może myślałam, że jak to zbagatelizuje, to problem zniknie
sam - uprzedziła następne pytanie nauczycielki, mieszając prawdę z
kłamstwem.
- Rozumiem, -
powiedziała dyrektorka wstając ze swojego fotela i podchodząc do kominka
z garścią proszka Fiuu zabranego z misy obok - proszę tu na mnie chwilę
poczekać.
Po czym zniknęła w
płomieniach, Hermiona mogłaby dać sobie rękę uciąć, że nauczycielka
poszła do Ministerstwa. Zwalczyła w sobie jeszcze kolejną chęć
ucieknięcia od wszystkich problemów gdzieś daleko, gdzie nikt by jej nie
znalazł i prawie zmusiła siebie do siedzenia na krześle przez kolejne
30 minut. Gabinet niewiele się zmienił odkąd była tu ostatni raz jeszcze
za czasów Snape'a, którego obraz widniał teraz obok Dumbledora na
ścianie niedaleko niej. Harry w te wakacje dużo się natrudził, by
oczyścić imię byłego nauczyciela eliksirów, postarał się o godny
pochówek i o to, by ten portret tu zawisł. Mimo wszystko nigdy nie
porozmawiał z wizerunkiem Snape'a. Dziewczyna sama nie wiedziała, czy to
dlatego, że chowa urazę, czy czuje się winny, a może oba? Koniec końców
Hermiona była dumna z tego jak zachował się jej przyjaciel, oddając
szacunek dawniej znienawidzonemu nauczycielowi. Nigdy nie wierzyła w to,
że ludzie rodzą się źli. Za wyjątkiem Toma Riddla oczywiście, ale to ze
względu na fakt, że powstał on pod wpływem eliksiru miłosnego, przez
co, o ironio, nie był zdolny do miłości. Podobno wyjątki potwierdzają
regułę.
W momencie gdy
chciała przejść do rozważania, co pcha ludzi do zła, kominek rozświetlił
się zielonym płomieniem, a z niego wyszła dyrektorka w towarzystwie
tych samych Aurorów, których widziała tu ostatnio, gdy tylko zerknęła do
środka. Dwóch mężczyzn, jeden wysoki, barczysty o brązowych włosach
sięgających ramion, drugi odrobinę niższy i chudszy z brązowo-rudą
fryzurą al'a Ron, miał nawet podobne do niego piegi. Kobieta, która
wkroczyła do gabinetu jako ostatnia, była najniższa od wszystkich i
miała blond loki, ale spojrzeniem swoich brązowych-prawie-czarnych oczu
mogłaby zabić bazyliszka. Stwierdziła, że ten przypominający jej
Wesley'a wygląda na najsympatyczniejszego, być może właśnie ze względu
na to.
Wstała z krzesła i
patrzyła na nich, bo w sumie co miała zrobić? Podać rękę z uśmiechem i
spytać jak minął im dzień? Pewnie i tak wyciągnęła ich z łóżek, co mogło
tłumaczyć niechlujnie spięte włosy kobiety i jej pełen zgrozy wzrok.
- Jak się pewnie domyślasz panno Granger, to są Aurorzy z Ministerstwa zajmujący się tą sprawą.
Mężczyźni skinęli jej
głową na powitanie, a dziewczyna podała im listy wyjęte z kieszeni bluzy
z logiem Hard Rock Cafe. Aurorzy podzielili je i dali każdemu z ich
trojga po kilku, nie wyglądali na zaskoczonych, nie wczytywali się w nie
nawet dokładnie.
- Są jakieś informacje na temat kim są Ci ludzie? - spytała Gryfonka z nadzieją w głosie.
- Nie - niska kobieta
nie wydawała się nazbyt chętna do dzielenia się tym co wie Ministerstwo,
po jej karcącym spojrzeniu na niby Rona, który otwierał właśnie usta,
dziewczyna wydedukowała, że jednak coś wiadomo.
Hermiona już chciała się
odgryźć w bliżej jeszcze nieokreślony sposób, kiedy posąg Gryfa się
przesunął i do środka wszedł przeklęty Malfoy, nastolatka przegryzła
wnętrze swojego policzka z nieskrywaną irytacją na twarzy. 'Tylko tego
tu brakowało" pomyślała. Już i tak Aurorka zdążyła zacząć działać jej na
nerwy, traktując ją tymi swoimi wrogimi spojrzeniami, jakby była jakąś
smarkulą.
- A ty tu czego Malfoy - powiedziała Hermiona, z jadem w głosie.
- Panno Granger... -
upomniała ją dyrektorka z dezaprobatą w głosie, ale o też rezygnacją, po
tylu latach pracy w Hogwarcie przyzwyczaiła się do stosunków
ślizgońsko-gryfońskich. Tym bardziej pomiędzy Złotą Trójcą, a młodym
Malfoyem, którego sama też nie lubiła będąc szczera.
Sam zainteresowany
jedynie spojrzał na dziewczynę ze sztucznym uśmiechem i kpiną w oczach.
Jednak co zdziwiło gryfonkę zaraz po tym nie odgryzł się, jedynie
wyglądał na permanentnie zmęczonego. Nawet jego chód był inny,
wyprostowany i nerwowy, bardziej niż typowy nonszalancki, który ten
arystokrata od siedmiu boleści miał w zwyczaju.
- Chciała mnie pani
dyrektor widzieć? - spytał Malfoy przeczesując nieogarnięte włosy
palcami. Chyba nie widział się dziś jeszcze z grzebieniem zauważyła
sarkastycznie Granger.
- Tak panie Malfoy,
razem z Aurorami znaleźliśmy sposób, w jaki może nam pan pomóc. W
świetle ostatnich... wydarzeń... z Em Strugle, możemy się tylko domyślać
ile jeszcze uczniów boryka się z tym samym problemem. Nie chcemy
pozwolić na to, żeby jeszcze ktoś dopuścił się tak desperackiego czynu.
Potrzebujemy kogoś, kto przeszuka rzeczy uczniów. Mam nadzieję, że
zrozumiesz, że to jest wyjątkowa sytuacja. Inaczej nie dopuścilibyśmy
się takiego...pogwałcenia prywatności.
Hermiona prychnęła w myślach patrząc jak rozważnie nauczycielka dobiera słowa.
- Rozumiem, - odpowiedział chłopak nie za bardzo wiedząc co innego mógłby powiedzieć - poradzę sobie ze ślizgonami.
- Mogę pomóc z gryfonami
- zaoferowała się Hermiona, urażona tym, że nauczycielka zwraca się z
tą prośbą do byłego śmierciożercy, a nie do niej.
- Dobrze, - odezwał się
po raz pierwszy wyższy z autorów - każdy z was zajmie się swoim domem, a
razem możecie zając się Ravenclavem i Hufflepufem - miał bardzo niski i
zdecydowany głos, aż Hermiona poczuła ciarki na ciele, nie śmiała się
sprzeciwiać, tym bardziej, ze McGonagall już raz ją upomniała.
Malfoy wydał z siebie
dziwny, niski pomruk niezadowolenia, wręcz zwierzęcy dźwięk. Spojrzał
też na Gryfonkę spod przymrożonych oczu, ta nie mogła być mu dłużna i
posłała mu wzrok mówiący "Ojej, ze niby mam się bać?".
- Mamy tez jeszcze kilka
pytań do panny Granger- rudowłosy Auror przypomniał o swojej obecności
przerywają potyczkę wzrokową uczniów.
- Słucham - powiedziała dziewczyna z udawaną pewnością siebie.
Pytania były tradycyjne,
takie jakich się dziewczyna spodziewała. Kiedy zaczęły przychodzić, czy
kiedykolwiek odpowiedziała na nie, czy zauważyła jakieś dziwne osoby w
swoim otoczeniu, czy wie o kimś innym kto dostaje listy, czy wie kim
mogą byc tajemnicze osoby, czy znała Em Strugle. Odpowiadała na nie
zgodnie z prawda, czyli po prostu "nie". Wszystkie pytania zadawali
mężczyźni, podczas gdy kobieta lustrowała ją wzrokiem, być może żeby
wyłapać potencjalne kłamstwo.
- Czy podejrzewa pani
dlaczego bractwo wybrało sobie akurat panią? - tym razem w końcu
przemówiła blondynka. - Nie zrozumcie mnie źle, zarówno pan Malfoy, jak i
pani Strugle byli potencjalnie atrakcyjnymi kandydatami do zwerbowania.
Były śmierciozerca i czytokrwista arystokratka z wpływowej rodziny.
Każdy w pomieszczeniu
spojrzał na Hermione, pani McGongall odrobine zaskoczona pytaniem, ale
mimo to nie przerwała kobiecie. Draco, który w trakcie przesłuchania, na
nieszczęście Hermiony, przesunął się do niej bliżej, teraz opierając
się niedbale o ścianę jakieś 1,5m za nią, wydawał się zirytowany przez
przypomnienie o jego przynależności do Voldemorta. Jednak i tak patrzył
na nią z rozbawieniem i zaciekawieniem, które Gryfonka miała mu teraz
ochotę zedrzeć paznokciami z twarzy.
- Co mogło wydawać się
im wartościowego w mugolaczce, bez żadnych kontaktów i specjalnych
umiejętnością, która do tego przez 7 lat pomagała zwalczać zło?
Gryfonka mogła przysiąc, że czuła nawet w kościach mordercze spojrzenie Aurorki.
- To pytanie chyba nie powinno być skierowane do mnie. Czy pani mi coś zarzuca?
Dziewczynie krew w
żyłach wrzała ze wstydu przed, poniekąd znana jej odpowiedzią na to
pytanie i złością na bezczelną kobietę, która wyraźnie uważała się za
lepsza od niej.
- Granger jest kujonicą,
- powiedział Malfoy zaskakując tym wszystkich i uniemożliwiając Aurorce
odpowiedź- może i jest szlamą, to znaczy mugolaczką, - poprawił się
niechętnie po zobaczeniu wzroku dyrektorki, która pewnie planowała już
dla niego szlaban w myślach - ale uczy się najlepiej ze szkoły. Może to
ich małe stowarzyszenie przyjaciół czarnej magii potrzebowało chodzącej
encyklopedii. Chociaż ja osobiście wolałbym już okraść księgarnie,
książki są dużo mniej irytujące o niej.
Hermiona spojrzała
na niego całkowicie zmieszana przez jego wypowiedź. Spodziewała się
zobaczyć wyższość i pogardę w jego oczach, ale było tam coś, czego nie
umiała nazwać. W sumie to przez całą ich znajomość widziała u niego
jedynie wyższość i pogardę, wiec nie zdałaby testu z odgadywania jego
wyrazu twarzy. Chciała rzucić w niego jakąś ripostą, ale jednak ugryzła
się w język, nie będzie kusić losu.
- Mhm... - mruknęła cicho kobieta w odpowiedzi, po czym wszyscy Aurorzy powiedzieli ciche pożegnanie i zniknęli w kominku.
Dyrektorka
podziękowała uczniom, dając im do zrozumienia, żeby też już wyszli.
Zaraz za drzwiami Malfoy nie odwracając się poszedł w dół schodów.
- Co to miało być? Nie
potrzebuję twojej pomocy od siedmiu boleści ty... Ty pomylony
arystokrato - Hermiona zbiegła za nim, utrzymując taki dystans, który
pozwolił mu ją usłyszeć.
- Gryfoni i ta duma -
prychnął trochę rozbawiony - mogłabyś podziękować ty niewdzięcznico, na
kilometr było widać, ze kłamałaś. Ciesz, ze się zlitowałem nad twoja
nieudolnością.
- Może i mogłabym Ci
podziękować, ale wolałabym złamać Ci nos za nazwanie mnie szlamą. A
teraz zejdź mi z drogi Malfoy, bo jeszcze się pobrudzisz jak Cię dotknę.
To był pierwszy raz
w tym roku, jak ten debil nazwał ją szlamą, już myślała, ze sobie
podarował błaznowanie, ale najwyraźniej kto raz był idiotą, idiotą
pozostanie.
- Odpuść, - powiedział
nagle- gdybym był zbyt miły, jeszcze ktoś mógłby pomyśleć, że Cię lubię -
spojrzał na nią z ukosa, a złość na jej twarzy wprawiła go w kolejne
prychnięcia rozbawienia.
"Ciekawy dzień" pomyślała sarkastycznie Hermiona, "a nawet nie ma jeszcze 8".
_______
2384 słów.
Proszę o komentarze, bardzo motywują! Pod ostatnim postem nie było ani jednego... Nie podoba wam się? Blog możecie znaleźć na wattpadzie jak ktoś woli. https://www.wattpad.com/myworks/47913378-dramione-sometimes-quiet-is-violent
"Ciekawy dzień" pomyślała sarkastycznie Hermiona, "a nawet nie ma jeszcze 8".
_______
2384 słów.
Proszę o komentarze, bardzo motywują! Pod ostatnim postem nie było ani jednego... Nie podoba wam się? Blog możecie znaleźć na wattpadzie jak ktoś woli. https://www.wattpad.com/myworks/47913378-dramione-sometimes-quiet-is-violent
Na twojego bloga trafiłam dosyć niedawno i muszę przyznać, że baaaaardzo mi się spodobał. Mam kilka ulubionych historii Dramione i twoja się do nich zalicza. Piszesz świetnie i masz ogromny talent. Każdy kolejny rozdział jest coraz lepszy. Zakochałam się <333
OdpowiedzUsuńDobra, a co do rozdziału, to ten. Kto wysyła te listy??? i głupi Malfoy znowu nazwał ją szlamą. "gdybym był zbyt miły, jeszcze ktoś mógłby pomyśleć, że Cię lubię" jedno określenie, idiota. No jak on mógł tak powiedzieć, no nie wierzę. Tylko mu coś zrobić, no ale nie ważne. Rozdział jest po prostu GENIALNY! Tak jak zresztą poprzednie.
A co do ogólnie zamysłu historii, to myślę, że pomysł masz bardzo ciekawy i mam nadzieję, że go jakoś dobrze zrealizujesz.
Kiedy będzie kolejny rozdział? Bo przyznam, że nie mogę się doczekać.
Cieszę się, że Ci się podoba! Jednak nie znalazłam zbyt wielu czytelników na bloggerze, dlatego stwierdziłam, że lepiej jest mi pisać na wattpadzie. https://www.wattpad.com/myworks/47913378-dramione-sometimes-quiet-is-violent Tam już pojawił się nowy rozdział, jeśli jednak nie masz wattpada, to napisz, możemy się jakoś dogadać. :)
Usuń