poniedziałek, 21 września 2015

Rozdzial IV

   Ciężkie westchnięcie potoczyło się po Wiekij Sali Hogwartu, kiedy jakiś młody Gryfon wręczył Hermionie kartkę od profesor McGonagall, po czym widząc irytację starszej koleżanki, ulotnił się najszybciej jak mógł. 
 "Dzisiejszego dnia zostanie pani zwolniona z pierszych 4 lekcji, wraz z panem Malfoyem, na rzecz wykonania zadania o którym rozmawialiśmy w środę rano.  Wszyscy uczniowie bedą w tym czasie na lekcjach. Hasło do pokoju Hufflepufu to "żółta skarpetka", a Ravenclavu "ostry szpon".  Oczywiście proszę o zachowanie wszystkiego w tajemnicy i życzę udanych poszukiwań. 
       Dyrektor McGonagall"
     Hermiona prychnęła na głos po przeczytaniu ostatnich dwóch słów. Zabrzmiało to conajmniej nie na miejscu, jakby wybierali się na łąkę po bukiet kwiatów, a nie szpiegowali swoich znajomych ze szkoły przez jakieś kółko psycholi. Najwyraźniej poranki nie należały do jej najlepszej pory dnia ostatnimi czasy. Westchnęła jeszcze raz spalając kartkę papieru po cichym wypowiedzeniu formułki zaklęcia "Incendio", przezorny zawsze ubezpieczony. Kolejne westchnięcie wydobyło się z jej ust, głośniejsze, kiedy dyskretnie spojrzała przez ramię Ginny i nie dojrzała nigdzie Malfoya na horyzoncie. Co oznacza, że bedzie jeszcze musiała bawić się w niańkę szukając go. 
 - Co jest? - spytał wyraźnie zdziwiony Ron nakładając sobie dżem truskawkowy na tosta, przy czym pobrudził sobie szatę, no tak, to Ron. 
 - McGonagall chce żebym jej pomogła jej dziś w... korepetycjach dla kilku pierwszoroczniaków - przewróciła oczami i dopiła herbatę miętową - Nie bedzie mnie na 4 lekcjach dzisiaj. 
 - Współczuję, czyli wracasz jedynie na Eliksiry? - spytał Harry chuchając na swoje okulary w celu wyrzucenia ich. 
 - Tak... Hura- powiedziała sarkastycznie po czym rozglądneła się ponownie, jednak fretki nigdzie nie było widać. 
     Ginny spojrzała na nią podejrzliwie po czym podarzyla za jej wzrokiem wprost na stół ślizgonów. Hermiona spanikowała, wiec chcąc uniknąć pytań pożegnała się szybko z przyjaciółmi i wyszła zostawiajac niedojedzony omlet na porcelanowym talerzu. Jednak jej zachowanie jeszcze bardziej zdziwiło rudą, na której czole pojawiła się głęboka zmarszczka zmartwienia. "Co ona znowu kombinuje?". 

    Na szczescie Hermiony do Sali właśnie wchodziła jakaś ślizgonka z 3 roku, zatrzymała ją zanim ta zdążyła przekroczyć drzwi. 
 - Widziałaś gdzieś tą obślizgłą fretkę Malfoya? - spytała Hermiona nie siląc się na uprzejmości. 
- Nie, ale czasem podobno przesiaduje w łazience Jęczącej Marty - nawet jeśli była zdziwiona jej pytaniem, to nie dała po sobie tego poznać. 
     Gryfonka rzuciła jej ciche "Dzięki" idąc we wskazaną stronę. Nawet jej maniery ucierpiały na tej chronicznej bezsenności. Prawie wszyscy byli już na śniadaniu, więc nie minęła za duzo osób, tylko dwóch Puchonów chyba z 6, czy 5 roku. Dziewczyna nie mogła pozbyć się myśli, ktora pojawiła się w jej głowie po zobaczeniu ich. "A może to w rzeczach któregoś z nich znajdę dziś listy?". Przegryzła dolną wargę tak mocno, tłumiąc wspomnienia koszmarów, aż poczuła metaliczny smak krwi w ustach. Starła kilka kropel krwi wierzchem dłoni i przeklnela cicho. Doszła do łazienki po kilku minutach ciszy na korytarzu i w jej głowie. Zajrzała do środka i zobaczyła Malfoya opierajacego się na umywalce, odwrócony był do niej swoim zarozumiałym, arystokrakim zadkiem. Hermiona wiedziała, że powinna coś powiedzieć, zawiadomić go jakoś o swojej obecności, ale jej ciekawość wzięła górę. Zrobiła dwa kroki do środka, by usłyszeć co Jęcząca Marta do niego mówi. 
 - Nie chcę być wredna, ale ty nie masz jakiś przyjaciół czy coś? To niezdrowo ciągle przesiadywać w łazience - powiedział duch siedząc na umywalce obok i patrząc na niego z przechyloną głową. 
 - Nie twój interes - Malfoy przemył twarz chlustem wody, tak jak zazwyczaj to robili w reklamach żeli antykabteryjnych. 
 "To jednak ludzie robią tak naprawdę" pomyślała Hermiona, po czym poczuła się głupio, że ma tak głupie myśli w najwyraźniej dość poważnej sytuacji.  
 - No chyba, że Ci się podobam! - rozpromieniła się Marta - Nigdy raczej nie czułam mięty do złych chłopców, ale dla tej twojej blond czupryny mogę zrobić wyjątek - mówiąc to pochyliła się w jego stronę z ogromnym uśmiechem na ustach. 
   Malfoy nic jej nie odpowiedział, tylko przeczesał włosy ręką, ktore za chwile i tak opadły mu na czoło, a z czubka nosa poleciała stróżka wody. Ku zdziwieniu obu dziewczyn, chłopak nagle uderzył pięścią w ścianę obok siebie i krzyknął. 
 - Zostawcie mnie w spokoju! - po czym przyłożył dłonie po obu stronach głowy. 
    Nie wydawało się, żeby mówił do Marty, co tym bardziej zmartwiło Hermionę. Czekaj, zmartwiło? Ona nie mogła się zmartwić o kogoś tak bezdusznego jak Malfoy, co najwyżej zaskoczyło. 
    To był moment, gdzie Hermiona zdecydowała, że lepiej wyjść i dać chłopakowi trochę prywatności, ale było za późno, bo ten dostrzegł ją w odbiciu lustra. Jego oczy były duże i wydawały się jeszcze zimniejsze niż zazwyczaj. 
 - Granger, spierdalaj - nie powiedział tego z wrednym uśmiechem, a raczej z desperają w głosie. Dziewczyna nigdy nie widziała tej wersji Malfoya, nie wie, czy ktokolwiek widział. 
 - McGonagall dziś zwolniła nas z lekcji, żebyśmy zrobili zadanie - jej głos był cichy, a ona sama patrzyła się w ścianę. 
    Czuła się winna podglądając go w tak intymnej sytuacji, nawet taki dupek jak on, zasługuje na prywatność.  Pierwszy raz w życiu chciała go posłuchać i naprawdę "spierdolić", jak on to ujął. Jednak wiedziała, że tak, czy tak, muszą to dziś zrobić. 
   Nie doczekała się odpowiedzi z jego strony, chwycił on jedynie torbę leżącą na podłodze, po jego prawej i wyszedł z łazienki, a za nim poszła Hermiona.  Nie odzywali się do siebie przez cała drogę, Gryfonka zorientowała się, że idą w stronę Ravenclavu, gdy podarzała za ślizgonem, nie chciała się sprzeczać, więc po prostu poszła za nim, uważając, by nikt ich nie zauważył. Doszli na miejsce za dziesięć 8, co znaczy, że jeszcze pewnie nie wszyscy wyszli. Schowali się w nieużywanym korytarzu i czekali koło dwudziestu minut, aż lekcje zaczęły się na dobre. Unikali swojego wzroku, stali najdalej od siebie jak to możliwe, każdy pogrążony we własnych myślach.  Powietrze były wilgotne i pełne kurzu, przez co Gryfonka musiała zmuszać w sobie chęć psiknięcia. Kiedy byli już pewni, że nikogo nie ma w środku, przeszli przez drzwi po wypowiedzeniu przez dziewczynę hasła. Skierowali się do do przejścia nawprost, Hermione przełknęła głośno ślinę i powiedziała prawie szeptem, nie zatrzymując się. 
 - Nie chciałam- co było jej wersja na powiedzenie przepraszam, na ktore nie było ją jeszcze stać, nie po tym wszystkim co jej robił przez 7 lat, na przepraszam jeszcze nie zasłużył. 
    Draco po raz kolejny nic nie odpowiedział, tylko wzruszył ramionami. I po co ona siliła się na uprzejmość, skoro on i tak miał to gdzieś? Typowe. 

    Poszukiwania były nudne i nie za bardzo owocne, co było akurat dobrą rzeczą. Znaleźli jeszcze 4 krukonów z listami ukrytymi w podszewce poduszki, w kufrze z miotłą, w schowku zrobionym z (o zgrozo!) wyciętej w srodku ksiazki i tradycyjnie w szufladzie z bielizną. Ich rozmowa na szczęście ograniczała się tylko do przekazywania sobie znalezisk i jednej, sarkastycznej wymiany zdań kiedy to ślizgon postanowił zażartować sobie z jej przejęcia tym, że ktos z domu Roweny Racenclav tak bardzo znieważył książkę poprzez zniszczenie jej.  Ale przecież to była zdecydowanie poważna rzecz.

*****
    Draco miał już tego po dziurki w nosie. Właśnie był zmuszony do przegladania żałosnych listów miłosnych jakiegoś dwurocznego puchona do trzy lata starszej Ślizgonki. On naprawdę myślał, ze miał jakaś szanse? Gryfoni byli głupi i denerwujący z tą swoją odwagą i prawością, ale Puchoni bili ich na głowę w konkursie na żałosność. Spojrzał na Granger, która przeszukiwała szafę kilka metrów od niego, była taka mała, że wrecz znikała w jej otchłaniach. Nie mógł pomóc swoim myślom, gdy zaczął się zastanawiać skąd tak niepozorna postać ma w sobie tyle siły. Zazdrościł jej, gdyby on miał tą siłę rok temu, to potrafiłby się przeciwstawić Voldemortowi. Może i skończyłby 6 stóp pod ziemią, ale nie byłby przynajmniej zapamiętany jako największy tchórz, maminsynek i kukiełka Czarnego Pana. Nawet mimo znudzenia, nie za bardzo miał ochotę na rozmowę z Gryfonką. Czuł się wciąż upokorzony po tym, kiedy to dziewczyna zobaczyła jego małe załamanie nerwowe tego poranka, ale mógł powiedzieć, że był jej odrobinę wdzięczny za brak komentarzy na ten temat. Spodziewał się bardziej salwy śmiechu i sarkazmu, jednak to chyba bardziej w stylu rudego wieprzleja. Może odwdzięczyła mu się za wczorajszą "niby pomoc" podczas przesłuchania Aurorów. Sam nie wiedział czemu się za nią wstawił, może dlatego, że sam chciał dowiedzieć się jaki to brudny sekret ma dziewczyna, gdyby Ministerstwo go uprzedziło, już nigdy nie poznałby prawdy na ten temat. A może był w tym jakis inny powód, którego sam nie znał, lub nie chciał znać, bardziej "szlachetny". 
 - Czego? - z rozmyślań wyrwał go zirytowany głos dziewczyny - Gapisz się na mnie od 3 minut. Masz zamiar obrazić mnie na kolejne 26 sposobów? 
- Nie - odpowiedział jej cicho, ale ona i tak usłysza, odwrócił się nagle unikając jej zdziwionego wzroku i opuścił lewy rękaw, który odrobine mu się podwinął pokazując początek czarnego tatuażu bedącego dowodem jego przeszłości. 
 - Wszystko w porządku? Jak chcesz mogę sama dokończyć szukanie...  - zaoferowała się dziewczyna po chwili ciszy miedzy nimi. 
 - Wszystko jest okej - powiedział niskim, ale mało przekonującym głosem. 
 - Tak samo okej jak ze mną zapewne- zaśmiała się smutno pod nosem i popatrzyła za okno jakimś niezrozumiałym wzrokiem. 
   Malfoy już chciał się spytać co ma na myśli, ale jego wzrok przykuł stosik żółtego pergaminu wystający z pomiędzy książek na półce za Granger. Ominął ją i wyjął szybko papiery, były one między książką o Eliksirach XIV wieku i drugiej o Animagach.  Zaczął przeglądać je, tak jak się spodziewał znalazł to czego szukali. Juz miał podać je dziewczynie, bo wszystkie były podobne, groźby rodzinie, przyjaciołom, ktore znaleźli tez u wszystkich pozostałych, kiedy nagle natrafił na słowa, ktore zmroziły krew w jego już i tak zimnym ciele. 
    " Cieszymy się, że podjął Pan właściwą decyzję panie Michaelu, jeden z naszych braci wkrótce się z Panem skontaktuje." 
   Czy ten chłopak był naprawdę tak głupi, że zgodził się do nich dołączyć?! 
 - Granger, przeczytaj to - podał dziewczynie właśnie ten list i obserwował jak jej ciemno-brązowe oczy robią się jeszcze większe, a z twarzy odpływają kolory. Najwyraźniej odpłyneły z niej też siły, kiedy zrobiła krok do tylu i poleciała w dół zamykając powieki. Malfoy zdążył jedynie przeklnąć siarczyście na głos, po czym wystrzelił do przodu by ją złapać. Co miał innego zrobić? Pozwolić jej spaść na podłogę i dostać jakiegoś udaru? McGonagall i tak cudem zgodziła się go przyjąć do Hogwartu, po takim czymś pewnie powiedziałaby, że to jego wina i zawiesiła, jak nie wywaliła ze szkoły. 
 - Jezu Granger, to żeś sobie znalazła moment. 
    Wstał trzymając ją w ramionach i kładąc na jej brzuch wszystkie listy, które znaleźli, musiał ją stąd zabrać, bo za jakieś pół godziny zaczyna się przerwa, a nie chciałby zostać znaleziony z nieprzytomną Granger w sypialni męskiej Puchonów. Kiedy już wychodzili na korytarz zobaczył na jej ręce napis "Szlama", zrobiony przez jego ciotkę i zmusił całego siebie, by nie spojrzeć na niego kolejny raz. 
    ****
   Kiedy od Skrzydła Szpitalnego dzieliło ich jakieś 100 metrów, Hermiona zaczęła się budzić, za sprawą krzyków, które dochodziły z części zamku, gdzie uczniowie już skończyli lekcje. Przetarła wierzchem dłoni nieobecne oczy i zorientowała się, że jest niesiona na rękach. Nie przypadło jej to do gustu, ze względu na dyskomfort. Do tego burczało jej strasznie w brzuchu, a zmęczenie powodowało paskudną migrenę. Jak ona tak wytrzymywała juz 3 tygodnie? Jej gardło  było wrecz jak papier ścierny błagając od szklankę wody. Całą silna wolą, która jej pozostała, zignorowała te symptomy i spojrzała w górę na twarz osoby, która ją niesie. Spodziewała się zobaczyć tam kruczoczarną czuprynę Harry'ego i jego okulary spadające na nos, który musiałby być lekko zmarszczony, by utrzymać je na miejscu. Jednak zamiast jego współczujących, zielonych tęczówek zobaczyła stalowo-szare, zimne. 
 - Maś oczi jak siężyce - wybełkotała nie będąc pewna, kim jest tajemnicza osoba, która ją niosła - Simne, aje ladne. 
    Była dumna z siebie, za takie wspaniałomyślne porównanie z jej strony. Patrzyła się na tą bladą, prawie biała twarz przed sobą i zaczęła się chichotać "Jak siężyc" pomyślała znowu. Niestety nie dojrzała rozbawienia na twarzy "sięzyca", chociaż prawie niezauważalnie kącik jego ust poszedł w górę po jej komentarzu, ale zniknął gdy tylko krzyki uczniów stały się głośniejsze, bliższe. Zmarszyl on brwi i przyspieszył kroku, co nie podobało się Gryfonce, ponieważ zaczęła podskakiwać jeszcze bardziej. Chwyciła się tylko materiału jego koszu jako asekuracji, wyciągając ją przez przypadek delikatnie ze spodni, po czym przegrała walkę ze swoim umysłem odpływając po raz kolejny.  
_____
1999 słów 
Dziś trochę zalążek tytułowego Dramione na prośbę mojej najwspanialszej Zuzy. Hah 

Polecajcie znajomym! KOMENTUJCIE!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz