Peleryną niewidka
była do prawdy wspaniałym przedmiotem, Hermiona nie mogła zliczyć na
palcach obu rąk ile razy uratowała ona ją w nocnej wyprawie do działu
ksiąg zakazanych. Po samobójstwie Em Strugle, rok młodszej krukonki, a
przynajmniej tak to nazwała pani dyrektor, Hermiona wiedziała, że Malfoy
podziela jej sekret, musiała się dowiedzieć prawdy, bez ujawniania się
mu. Pożyczyła więc pelerynę od Harry'ego, który nie zadawał dużo pytań,
za co ta była mu bardzo wdzięczna. Teraz dobijała już 22, a ona pędziła
korytarzami unikając każdej żywej duszy napotkanej po drodze.
Zastanawiała się, czy listy które dostawał Malfoy były tej samej treści
co jej, a może ślizgon odpowiedział na nie? Hermiona wcale by się nie
zdziwiła, co prawda nie został śmierciozercą z wyboru, ale nigdy nie
wiadomo. Dziewczyna za nim nie przepadała, to prawda, ciągle wyzwiska i
przykrości z jego strony nie pomagały, ale widziała ból w jego oczach i
była nawet skłonna mu uwierzyć, co nie znaczy, że mu współczuła.
Stanęła pod wejściem do pokoju wspólnego Slytherinu, czekała jakieś 3
minuty, aż do środka weszły dwie młode dziewczyny po wypowiedzeniu hasła
"czarny trup", Hermiona szybko wkradła się za nimi o mało nie
nadeptując wyższej z nich na buta. Pomieszczenie było ciemniejsze niż
się spodziewała, nie było tutaj okien bądź kominka jak w wieży
Gryffindoru, światło tutaj dawały jedynie pojedyncze zielone lampy
zwisające z sufitu na łańcuchach, które pogłębiały wrażenie
wszechobecnej zieleni. Powietrze było ciężkie i wilgotne, przez
umiejscowienie tego dormitorium pod jeziorem. Wszystko było utrzymane w
zieleni i srebrze, co akurat nie było zdziwieniem. Dziewczyny, za
którymi Hermiona tu weszła, zniknęły za drzwiami po lewej stronie, więc
Gryfonka wykreśliła je z listy, w pomieszczeniu było dużo ludzi, jednak
nigdzie nie widziała tej białowłosej fretki, co nie wróżyło jej dobrze,
bo oznaczało, że najprawdopodobniej siedzi w pokoju. Z pomieszczenia na
środku wyszedł Blaise Zabini, którego Hermiona pamiętała jako
przyjaciela Malfoya, usiadł on na jeden z kanap i zaczął rozmowę z
jakimś chłopakiem. Dziewczyna ukradkiem stanęła za nim, starając się
podsłuchać rozmowę, wmawiając sobie, że robi to bo może ona zawierać
ważne informacje, choć po prostu była ciekawa o czym mogą rozmawiać
ślizgoni. Tak, czy tak musiała poczekać na Blaise'a, aż zachce mu się
wrócić do pokoju. Było by to podejrzane, gdyby drzwi nagle otworzyły się
same z siebie. Zawiodła się gdy przez 10 minut musiała słuchać nic nie
znaczącej konwersacji na tematy takie jak przyszły tydzień szkolny i
kolejna wyprawa do Hoogsmade. Kiedy Hermiona już zaczynała tracić
nadzieję Zabini pożegnał się z chłopakiem i zaczął wracać w kierunku
środkowych drzwi. Schody prowadzące tam były wykonane z ciemnego drewna i
zielonego dywanu który był ciasno obity wokół nich. Po każdym ruchu
dziewczyna bała się, że ktoś usłyszy jej kroki, oczywiście bywała już w
dużo bardziej stresujących i niebezpiecznych sytuacjach, jednak wciąż
nie uśmiechała się jej kara, która nie była by łagodna za przechadzki po
godzinie nocnej i wkradnięcie się do dormitorium innego domu. Nie
zastanawiając się już dwa razy wemknęła się do środka. Ujrzała
przestronny pokój z dwoma królewskimi łóżkami po obu jego stronach,
wszystko wyglądało na drogie i jeszcze bardziej ozdobne niż w pokoju
wspólnym. Czarna tapeta z srebrnymi wzorkami i zielona pościel z
baldachimem w tym samym odcieniu. Poza tym były tez po dwa stoliki nocne
na łóżko, dwie komody, dwa biurka, dwie szafy oraz stolik z dwoma
fotelami. Ten pokój był zdecydowanie stworzony dla Zabiniego i Malfoya.
Blaise udał się do drzwi na lewo; łazienki, co dziewczyna wydedukowała
po zaglądnięciu do środka,po czym się zakluczył i można było usłyszeć
bieżąca wodę spod prysznica. Zorientowała się, że prawa strona należy do
Zabiniego, ponieważ przed wejściem do łazienki, chłopak zabrał coś z
tamtejszej komody. Kiedy tylko drzwi za nim się zamknęły ona przystąpiła
do przeszukiwania szafek nocnych po lewej stronie, nie znalazła nic
ciekawego prócz nielegalnej butelki ognistej whiskey, dwóch książek,
kilku proroków codziennych sprzed ponad tygodnia i papieru listownego.
Mała sowa siedziała w rogu, Hermiona miała wrażenie, ze patrzy się
prosto na nią, nie wiedziała, czy peleryną działa na ptaki. Była ona
wyjątkowo mała i czarna jak smoła, jedynie szare obwódki wokół jej oczu
pozwalały ją w ogóle dostrzec na tle ciemnej tapety. "Dobra sówka."
Powiedziała cicho, z nadzieją, że ta nie zacznie huczeć kiedy Hermiona
zabrała się za przeszukiwanie komody. W pierwszej szufladzie była
bielizna, w drugiej jakieś podkoszulki, w trzeciej rożne rzeczy
osobiste, ale nigdzie nie było listów. Gryfonka wzięła głęboki oddech i
zabrała się za przeszukiwane szuflady z bielizną, do której wcześniej
tylko zajrzała pobieżnie w nadziei, że nie będzie musiała się w nią
zagłębiać. Delikatnie zaczęła przesuwać wszystko i ku jej uciesze
poczuła w pewnym momencie papier na dnie zamiast drewna, zaczęła
wyjmować przedmiot kiedy usłyszała kroki na zewnątrz, zatrzasnęła
szufladę w momencie gdy drzwi się otworzyły.
- Świetnie - pomyślała sarkastycznie.
Do środka wszedł Malfoy, czego oczywiście można się było spodziewać, wyglądał na bardzo zmęczonego lecz obojętnego. Kiedy tylko zamknął za sobą drzwi stanął i podejrzliwie rozejrzał się po pokoju, Hermiona dopiero teraz zauważyła, że zamykając szufladę przytrzasnęła skarpetkę, "Cholera" przeklęła w myślach. Chłopak podniósł jedna brew i po rzuceniu szaty na łóżko podszedł do komody, otworzył ta szufladę i sprawdził listy, po jego wyrazie twarzy można było zauważyć, że coś mu nie pasuje. Dziewczyna musiała przyznać, że miał zadziwiający porządek jak na chłopaka, tym bardziej porównując go do Harry'ego, Rona, czy Georga. Nic dziwnego, że zauważył zmiany w szufladzie z bielizną, Gryfonka zaczęła się cofać i ku jej pechowi natrafiła na sowę, która zaczęła huczeć. Draco automatycznie wyjął różdżkę z tylnej kieszeni i wycelował w tamtą stronę.
- Kimkolwiek jesteś, pokaż się - powiedział ostrzegawczo, a wyraz jego twarzy wskazywał, że nie żartuje. Zaczął rozglądać się dookoła nerwowo, ale wciąż skupiony. Zignorował pasmo włosów, które opadło mu na czoło z "artystycznego nieładu", to zmieniło się w nim podczas tego roku, nie było już śladu po tej ulizanej fryzurze. Hermiona miała dwa wyjścia, uciec i zaryzykować zostanie uderzoną jakimś zaklęciem, bądź pokazanie się. Mogła też spróbować sama rzucić coś, ale nie była pewna, czy magia działa przez pelerynę, a nie mogła jej uszkodzić. Dziewczyna chwyciła delikatnie materiał i odsłoniła twarz.
- Cholera Granger, to tylko ty- powiedział Malfoy z dziwna ulga w głosie co sprawiło, że Hermilna zaczęła się zastanawiać, czy spodziewał się ICH, kimkolwiek byli- Czego ty w ogóle chcesz?
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, bo czuła się a tamtym momencie potwornie głupio, co ona sobie w ogóle myślała? Włamywanie się i szperanie w czyiś rzeczach?
- Jeśli chciałaś dowiedzieć się czegoś o listach, mogłaś po prostu zapytać. Myślałem, że jesteś bardziej kulturalna.
Schował różdżkę i otworzył szufladę wyjmując z niej listy, które podał w jej stronę, bo nawet nie widział jej ręki. Odwrócił się i poszedł w stronę szafki nocnej by wyjąc szklankę i butelkę alkoholu.
- Mógłbym Cię poczęstować, ale nie za bardzo Cię lubię, tym bardziej po włamaniu dco mojego pokoju, masz szczęście, ze nie chce mi się iść donieść na Ciebie.
- Skąd wiedziałeś czego szukam? - spytała Hermiona przeglądając listy, które były w większości takie same jak jej, różniły się tylko pojedynczymi słowami, nie mającymi większego znaczenia. Puściła ona mimo uszu jego uwagę, po prostu tak bardzo ją nie obchodziło to co powiedział, że nawet nie chciało jej się odpowiadać ripostą.
- To było trochę oczywiste, widziałem Cię dzisiaj przy ciele tej dziewczyny, miałaś na sobie ten inny rodzaj przerażenia co reszta, widziałam jak patrzyłaś na list w jej dłoni i potem moja szuflada z nimi otworzona, może i nie jestem najlepszym uczniem jak ty, ale umiem dodać dwa do dwóch.
- Pierwszy list dostałeś 34 dni temu?- spytała napiętym głosem, na co on tylko pokiwał głową.
Nie zorientowała się nawet kiedy woda pod prysznicem przestała lecieć dopóki drzwi od łazienki się nie otworzyły. Zabini wszedł do pokoju owinięty ręcznikiem i po chwili napotkał twarz Hermiony, która od razu przykryła ją peleryną niewidką i uciekła z pokoju nie zważając już na kogoś, za kim mogłaby się prześlizgną przez drzwi, papiery, które upuściła, poszybowały delikatnie w dół.
- Czy ja właśnie widziałem przez parę sekund głowę Granger wiszącą w powietrzu? - spytał chłopak z odrobinę oniemiałem wyrazem twarzy, spojrzał na smoka, który siedział na łóżku oparty na poduszkach po prostu wzruszając ramionami.
- Nie pytam - powiedział Zabini już bardziej sam do siebie- przypomnij mi, żebym przestał pić.
- Świetnie - pomyślała sarkastycznie.
Do środka wszedł Malfoy, czego oczywiście można się było spodziewać, wyglądał na bardzo zmęczonego lecz obojętnego. Kiedy tylko zamknął za sobą drzwi stanął i podejrzliwie rozejrzał się po pokoju, Hermiona dopiero teraz zauważyła, że zamykając szufladę przytrzasnęła skarpetkę, "Cholera" przeklęła w myślach. Chłopak podniósł jedna brew i po rzuceniu szaty na łóżko podszedł do komody, otworzył ta szufladę i sprawdził listy, po jego wyrazie twarzy można było zauważyć, że coś mu nie pasuje. Dziewczyna musiała przyznać, że miał zadziwiający porządek jak na chłopaka, tym bardziej porównując go do Harry'ego, Rona, czy Georga. Nic dziwnego, że zauważył zmiany w szufladzie z bielizną, Gryfonka zaczęła się cofać i ku jej pechowi natrafiła na sowę, która zaczęła huczeć. Draco automatycznie wyjął różdżkę z tylnej kieszeni i wycelował w tamtą stronę.
- Kimkolwiek jesteś, pokaż się - powiedział ostrzegawczo, a wyraz jego twarzy wskazywał, że nie żartuje. Zaczął rozglądać się dookoła nerwowo, ale wciąż skupiony. Zignorował pasmo włosów, które opadło mu na czoło z "artystycznego nieładu", to zmieniło się w nim podczas tego roku, nie było już śladu po tej ulizanej fryzurze. Hermiona miała dwa wyjścia, uciec i zaryzykować zostanie uderzoną jakimś zaklęciem, bądź pokazanie się. Mogła też spróbować sama rzucić coś, ale nie była pewna, czy magia działa przez pelerynę, a nie mogła jej uszkodzić. Dziewczyna chwyciła delikatnie materiał i odsłoniła twarz.
- Cholera Granger, to tylko ty- powiedział Malfoy z dziwna ulga w głosie co sprawiło, że Hermilna zaczęła się zastanawiać, czy spodziewał się ICH, kimkolwiek byli- Czego ty w ogóle chcesz?
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, bo czuła się a tamtym momencie potwornie głupio, co ona sobie w ogóle myślała? Włamywanie się i szperanie w czyiś rzeczach?
- Jeśli chciałaś dowiedzieć się czegoś o listach, mogłaś po prostu zapytać. Myślałem, że jesteś bardziej kulturalna.
Schował różdżkę i otworzył szufladę wyjmując z niej listy, które podał w jej stronę, bo nawet nie widział jej ręki. Odwrócił się i poszedł w stronę szafki nocnej by wyjąc szklankę i butelkę alkoholu.
- Mógłbym Cię poczęstować, ale nie za bardzo Cię lubię, tym bardziej po włamaniu dco mojego pokoju, masz szczęście, ze nie chce mi się iść donieść na Ciebie.
- Skąd wiedziałeś czego szukam? - spytała Hermiona przeglądając listy, które były w większości takie same jak jej, różniły się tylko pojedynczymi słowami, nie mającymi większego znaczenia. Puściła ona mimo uszu jego uwagę, po prostu tak bardzo ją nie obchodziło to co powiedział, że nawet nie chciało jej się odpowiadać ripostą.
- To było trochę oczywiste, widziałem Cię dzisiaj przy ciele tej dziewczyny, miałaś na sobie ten inny rodzaj przerażenia co reszta, widziałam jak patrzyłaś na list w jej dłoni i potem moja szuflada z nimi otworzona, może i nie jestem najlepszym uczniem jak ty, ale umiem dodać dwa do dwóch.
- Pierwszy list dostałeś 34 dni temu?- spytała napiętym głosem, na co on tylko pokiwał głową.
Nie zorientowała się nawet kiedy woda pod prysznicem przestała lecieć dopóki drzwi od łazienki się nie otworzyły. Zabini wszedł do pokoju owinięty ręcznikiem i po chwili napotkał twarz Hermiony, która od razu przykryła ją peleryną niewidką i uciekła z pokoju nie zważając już na kogoś, za kim mogłaby się prześlizgną przez drzwi, papiery, które upuściła, poszybowały delikatnie w dół.
- Czy ja właśnie widziałem przez parę sekund głowę Granger wiszącą w powietrzu? - spytał chłopak z odrobinę oniemiałem wyrazem twarzy, spojrzał na smoka, który siedział na łóżku oparty na poduszkach po prostu wzruszając ramionami.
- Nie pytam - powiedział Zabini już bardziej sam do siebie- przypomnij mi, żebym przestał pić.
~***~
Poniedziałkowy poranek nigdy nie należał do ulubione pory tygodnia Draco Malfoya, mimo, że można było go nazwać porannym ptaszkiem i samo wstawanie nie było najgorsze to perspektywa 5 dni pracy była wręcz przytłaczająca. Dzisiaj obudził się przed Blaisem, jak zawsze, zabrał ubrania z komody, swoje szkolne szaty i udał się do łazienki by wziąć poranny prysznic. Jedyną rzeczą, która naprawdę potrafiła go rozbudzić z samego rana to zimna woda. Przekręcił kurek maksymalnie na lewo, by po chwili potraktować swoje ciało lodowatym strumieniem. Mógł czuć chłód na każdym centymetrze swojej skory, przenikała aż do kości i wręcz sprawiała mu przenikliwy ból. Serce przyspieszyło, a skóra zaczęła się robić jeszcze bielsza, wręcz nie mógł skupić na niczym innym myśli, co było jego celem. Te błogie minuty gdy naprawdę nic innego nie zaprzątało jego głowy. Słowo Voldemort nie istniało, a cały świat przestawał być taki bezsensowny. Tyle cierpienia, tyle niepotrzebnego cierpienia było wszędzie wokół niego. Nie mógł powiedzieć, że po zabiciu Czarnego Pana stał się dobrym człowiekiem ściągającym małe kotki z drzewa. Nadal czuł w sobie tą złość, przenikająca złość na wszystko i wszystkich, jeszcze większą niż wcześniej. Nigdy nie należał do miłych ludzi, ale jednak nigdy tez nie był chorym psychicznie sadystą. Nie chciał krzywdzić tak potwornie wszystkich dookoła. Jego minuty uwolnienia skończyły się gdy usłyszał pukanie do drzwi.
- Smoku, weź wyłaź wreszcie, muszę na stronę, pilnie- zaskomlał Blaise po raz kolejny waląc w drzwi.
Draco skończył swój prysznic trochę obolały i sztywny, wysuszył się różdżką i ubrał. Mógł powiedzieć, że gdy wyszedł to Zabini był na skraju wytrzymałości, po czym czym prędzej wbiegł do środka. Młody Malfoy nie czekając, aż chłopak wyjdzie z toalety udał się do pokoju pani Dyrektor, prosił ją wczoraj o wizytę, gdy będzie miała więcej informacji na temat tej krukonki, która popełniła samobójstwo. Szybko pokonał drogę go dzieląca od gabinetu zastanawiając się, czy dowie się czegoś nowego z listów, które ona posiadała. Zapukał trzy razy po czym podał hasło "czekoladowe żaby", McGonagall powiedziała mu wcześniej, żeby po prostu wchodził, lecz nadal wolał zapukać, ponieważ było mu z tym po prostu dziwnie. Dyrektorka siedziała za swoim biurkiem skrobiąc coś na skrawku papieru, a obok niej siedziała pokaźna sowa z czarno-brązowymi piórkami.
- Dzień dobry pani dyrektor- powiedział Malfoy nie siadając na krześle, miał nadzieje, że nie spędzi tu dużo czasu.
- Witam panie Malfoy- odpowiedziała dyrektorka odkładając pióro na bok - Tak jak się spodziewaliśmy, panna Em Strugle również była nękana listami od tajemniczego bractwa. W dwóch ostatnich listach były zawarte groźby dotyczące jej rodziny i przyjaciół, jeśli ta nie dołączy do nich, przypuszczamy, że to było powodem jej czynu.
Draco w odpowiedzi tylko pokiwał głową, oboje z McGonagall myśleli o t samym, ile jest jeszcze więcej uczniów w Hogwarcie zamieszanych w to? Czy ktoś odpowiedział na listy? Może Granger to zrobiła? Zaśmiał się w duchu, prawa Gryfonka, która uratowała świat, po niej ostatniej się tego by spodziewał. Dziwił się jedynie, że ona jeszcze nie powiedziała o wszystkim dyrektorce. Dlaczego? To pytanie nie dawało mu spokoju, to nie możliwe, żeby się bała, czyżby miała jakiś sekret?
- Jeszcze jakieś pytania panie Malfoy? - spytała nauczycieli przyglądając się mu znad okularów.
- Nie, przepraszam, już idę - powiedział skłaniając głowę po czym wyszedł z gabinetu w kierunku Wielkiej Sali.
Burczało mu w brzuchu, choć nie miał ochoty na jedzenie. Zajął swoje zwyczajowe miejsce przy stole ślizgonów obok Blaise'a i kilku chłopaków z jego drużyny, po czym bez słowa zajął się nakładaniem odrobiny jajecznicy na talerz. Przyjaciel nie zadawał pytań o to, gdzie był Draco, wszyscy jego znajomi przyzwyczaili się, że chłopak od czasów Bitwy o Hogwart stał się bardzo skryty. Wdał się z nimi w błahą rozmowę o następnym sezonie quidditcha, mieszając widelcem na talerzu.
Poniedziałkowy poranek nigdy nie należał do ulubione pory tygodnia Draco Malfoya, mimo, że można było go nazwać porannym ptaszkiem i samo wstawanie nie było najgorsze to perspektywa 5 dni pracy była wręcz przytłaczająca. Dzisiaj obudził się przed Blaisem, jak zawsze, zabrał ubrania z komody, swoje szkolne szaty i udał się do łazienki by wziąć poranny prysznic. Jedyną rzeczą, która naprawdę potrafiła go rozbudzić z samego rana to zimna woda. Przekręcił kurek maksymalnie na lewo, by po chwili potraktować swoje ciało lodowatym strumieniem. Mógł czuć chłód na każdym centymetrze swojej skory, przenikała aż do kości i wręcz sprawiała mu przenikliwy ból. Serce przyspieszyło, a skóra zaczęła się robić jeszcze bielsza, wręcz nie mógł skupić na niczym innym myśli, co było jego celem. Te błogie minuty gdy naprawdę nic innego nie zaprzątało jego głowy. Słowo Voldemort nie istniało, a cały świat przestawał być taki bezsensowny. Tyle cierpienia, tyle niepotrzebnego cierpienia było wszędzie wokół niego. Nie mógł powiedzieć, że po zabiciu Czarnego Pana stał się dobrym człowiekiem ściągającym małe kotki z drzewa. Nadal czuł w sobie tą złość, przenikająca złość na wszystko i wszystkich, jeszcze większą niż wcześniej. Nigdy nie należał do miłych ludzi, ale jednak nigdy tez nie był chorym psychicznie sadystą. Nie chciał krzywdzić tak potwornie wszystkich dookoła. Jego minuty uwolnienia skończyły się gdy usłyszał pukanie do drzwi.
- Smoku, weź wyłaź wreszcie, muszę na stronę, pilnie- zaskomlał Blaise po raz kolejny waląc w drzwi.
Draco skończył swój prysznic trochę obolały i sztywny, wysuszył się różdżką i ubrał. Mógł powiedzieć, że gdy wyszedł to Zabini był na skraju wytrzymałości, po czym czym prędzej wbiegł do środka. Młody Malfoy nie czekając, aż chłopak wyjdzie z toalety udał się do pokoju pani Dyrektor, prosił ją wczoraj o wizytę, gdy będzie miała więcej informacji na temat tej krukonki, która popełniła samobójstwo. Szybko pokonał drogę go dzieląca od gabinetu zastanawiając się, czy dowie się czegoś nowego z listów, które ona posiadała. Zapukał trzy razy po czym podał hasło "czekoladowe żaby", McGonagall powiedziała mu wcześniej, żeby po prostu wchodził, lecz nadal wolał zapukać, ponieważ było mu z tym po prostu dziwnie. Dyrektorka siedziała za swoim biurkiem skrobiąc coś na skrawku papieru, a obok niej siedziała pokaźna sowa z czarno-brązowymi piórkami.
- Dzień dobry pani dyrektor- powiedział Malfoy nie siadając na krześle, miał nadzieje, że nie spędzi tu dużo czasu.
- Witam panie Malfoy- odpowiedziała dyrektorka odkładając pióro na bok - Tak jak się spodziewaliśmy, panna Em Strugle również była nękana listami od tajemniczego bractwa. W dwóch ostatnich listach były zawarte groźby dotyczące jej rodziny i przyjaciół, jeśli ta nie dołączy do nich, przypuszczamy, że to było powodem jej czynu.
Draco w odpowiedzi tylko pokiwał głową, oboje z McGonagall myśleli o t samym, ile jest jeszcze więcej uczniów w Hogwarcie zamieszanych w to? Czy ktoś odpowiedział na listy? Może Granger to zrobiła? Zaśmiał się w duchu, prawa Gryfonka, która uratowała świat, po niej ostatniej się tego by spodziewał. Dziwił się jedynie, że ona jeszcze nie powiedziała o wszystkim dyrektorce. Dlaczego? To pytanie nie dawało mu spokoju, to nie możliwe, żeby się bała, czyżby miała jakiś sekret?
- Jeszcze jakieś pytania panie Malfoy? - spytała nauczycieli przyglądając się mu znad okularów.
- Nie, przepraszam, już idę - powiedział skłaniając głowę po czym wyszedł z gabinetu w kierunku Wielkiej Sali.
Burczało mu w brzuchu, choć nie miał ochoty na jedzenie. Zajął swoje zwyczajowe miejsce przy stole ślizgonów obok Blaise'a i kilku chłopaków z jego drużyny, po czym bez słowa zajął się nakładaniem odrobiny jajecznicy na talerz. Przyjaciel nie zadawał pytań o to, gdzie był Draco, wszyscy jego znajomi przyzwyczaili się, że chłopak od czasów Bitwy o Hogwart stał się bardzo skryty. Wdał się z nimi w błahą rozmowę o następnym sezonie quidditcha, mieszając widelcem na talerzu.
- Stary, serio, nic nie jesz, ciągle tylko chlejesz. Z taką kondycją
na pewno nie zdobędziemy pucharu - wybełkotał Daniel, nowy szukający.
Draco jedynie wzruszył ramionami, sam nie wiedział jak miałby na to
odpowiedzieć. Daniel miał rację, ale nie mógł tego przyznać, a tym
bardziej powiedzieć co jest powodem takiego zachowania. Jednak nie
mówiąc nic postarał się skończyć porcję z jego talerza. Spojrzał na stół
Gryffindoru i zobaczył Granger siedzącą ze swoimi pożal się Boże
przyjaciółmi. Nie powiedział dyrektorce o tym, że ona też dostawała
listy, wiedział, że dla niego to też była ciężka decyzja. I wcale nie
miało to nic wspólnego z tym, że po prostu strasznie chciał się
dowiedzieć jaką to pani idealna skrywa tajemnicę. Ah ta ślizgońska
wścibskość.
Kiedy zobaczył, że dziewczyna odchodzi od stołu, odczekał kilka sekund
nabierając kolejny widelec jajecznicy, po czym rzucając na odchodne
'cześć" wyszedł za nią z Wielkiej Sali, uważając, żeby nikt nie
zorientował się dlaczego skończył tak szybko posiłek. Dziewczyna
skręciła w lewo i kierowała się an schody pewnie idąc do wieży
Gryffindoru. Chłopak przyśpieszył chcąc ją dogonić, mimo, że nie było
nikogo dookoła, nie chciał, żeby ktokolwiek przypadkiem usłyszał jak ją
woła na korytarzu. Gryfonka była tam zamyślona, że nawet nie
zorientowała się, kiedy ten do niej podszedł i wepchnął ją do pobliskiej
klasy. Draco nie zdążył powiedzieć słowa, a ta miała już różdżkę przy
jego gardle kiedy on stał przyciśnięty do ściany. Zostały jej jakieś
nawyki po wojnie.
- Spokojnie Granger, chciałem pogadać, wyluzuj z tą różdżką -
powiedział chłopak z rękoma w górze. Pamiętał jak ta złamała mu nos w 4
klasie.
-
Czego chcesz fretko, nie mam ochoty na przepychanki, przestało to być
zabawne po 7 latach - powiedziała ostro jednak odsunęła odrobinę rękę od
niego, na co chłopak się wyprostował i rozluźnił.
-
To ja jestem taki miły dla Ciebie, mówię kulturalnie po nazwisku, kryję
przed McGonagall, nie kabluję na Ciebie, a ty mnie tak nazywasz? Gdzie
to gryfońskie serce w tobie? - powiedział z przekąsem, nie lubił czuć
się bezbronny, szczególnie widok różdżki przy swoim gardle wywoływał u
niego fale złych wspomnień.
- Zamknij się i przejdź do rzeczy, albo zaraz stąd wychodzę - powiedziała niezainteresowana dalszą sprzeczką.
-
Otóż zainteresowało mnie to, dlaczego tak szlachetna członkini złotej
trójcy naszego pokolenia nie zgłosiła się jako pierwsza do McGonagall z
listami? Spodziewałbym się, że ty i twoi chłoptasie już dawno byście
ścigali to bractwo, nie jesteście w końcu od tego szpecami? Walka ze
złem i te spawy.
-
Nie wtrącaj się w to ty śmierciożerco od siedmiu boleści, nic o mnie
nie wiesz. To nie twoja sprawa, więc nie zawracaj mi głowy z łaski
swojej - odparła przez zęby Hermiona chcąc wyjść z zakurzonej klasy.
Chłopak jednak stanął przed drzwiami blokując jej drogę. Nie dał po
sobie poznać, że słowo śmierciożerca spięło wszystkie mięśnie w jego
ciele, jak ona w ogóle śmiała.
-
Możesz wyjść jeśli chcesz, ale pamiętaj, ze byłaś na tyle głupia, żeby
wejść do mojego pokoju i się ujawnić, a ja w każdej chwili mogę
powiedzieć wszystko aurorom lub Potterowi, nie wiem, czy to Ci się
uśmiecha - tak naprawdę nie planował zrobienia tego, jednak nie mógł
pozwolić byle komu tak się do niego odnosić, ona nic nie rozumiała, nie
wiedziała przez co on przeszedł - i nie wypowiadaj się kurwa na tematy o
których nie masz pojęcia!
Dziewczyna cofnęła się o pół kroku widząc jego reakcje na to co
powiedziała, nie bała się go, bo wiedziała, że zdołałaby go pokonać, ale
jednak ten żal w jego oczach skruszył jej serce, nie uważała go za
śmierciożercę, po prostu chciała go zranić i jak widać udało się jej.
Stała w milczeniu, bo w sumie nie wiedziała co mogłaby powiedzieć.
-
Powiedz McGonagall - odezwał się Draco już spokojniej po kilku
sekundach ciszy między nimi - jeśli nie, to możesz czuć się winna
kolejnym samobójstwom w Hogwarcie, wiedząc, że nic nie zrobiłaś, nie
wiesz ile jeszcze głupich dzieciaków jest w to wplątana. Nie wiem jak
ty, ale ja nie mam ochoty na kolejną wojnę z jakimiś psycholami.
Zakończył Malfoy po czym wyszedł z klasy i udał się do lochów po
książki na dzisiejsze lekcje. Za żadne skarby nie pozwoli komuś znowu
sobą rządzić, nie będzie już pachołkiem od czarnej roboty, wolałby
zdechnąć, a żadna tchórzliwa Gryfonka mu w tym nie przeszkodzi.
______
Proszę o komentarze jeśli przeczytaliście, zachęcam też do krytykowania, bo z chęcią się rozwinę w jakiś sposób.
______
Proszę o komentarze jeśli przeczytaliście, zachęcam też do krytykowania, bo z chęcią się rozwinę w jakiś sposób.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz