środa, 26 sierpnia 2015

Rozdzial II

     Peleryną niewidka była do prawdy wspaniałym przedmiotem, Hermiona nie mogła zliczyć na palcach obu rąk ile razy uratowała ona ją w nocnej wyprawie do działu ksiąg zakazanych. Po samobójstwie Em Strugle, rok młodszej krukonki, a przynajmniej tak to nazwała pani dyrektor, Hermiona wiedziała, że Malfoy podziela jej sekret, musiała się dowiedzieć prawdy, bez ujawniania się mu. Pożyczyła więc pelerynę od Harry'ego, który nie zadawał dużo pytań, za co ta była mu bardzo wdzięczna. Teraz dobijała już 22, a ona pędziła korytarzami unikając każdej żywej duszy napotkanej po drodze. Zastanawiała się, czy listy które dostawał Malfoy były tej samej treści co jej, a może ślizgon odpowiedział na nie? Hermiona wcale by się nie zdziwiła, co prawda nie został śmierciozercą z wyboru, ale nigdy nie wiadomo. Dziewczyna za nim nie przepadała, to prawda, ciągle wyzwiska i przykrości z jego strony nie pomagały, ale  widziała ból w jego oczach i była nawet skłonna mu uwierzyć, co nie znaczy, że mu współczuła. Stanęła pod wejściem do pokoju wspólnego Slytherinu, czekała jakieś 3 minuty, aż do środka weszły dwie młode dziewczyny po wypowiedzeniu hasła "czarny trup", Hermiona szybko wkradła się za nimi o mało nie nadeptując wyższej z nich na buta. Pomieszczenie było ciemniejsze niż się spodziewała, nie było tutaj okien bądź kominka jak w wieży Gryffindoru, światło tutaj dawały jedynie pojedyncze zielone lampy zwisające z sufitu na łańcuchach, które pogłębiały wrażenie wszechobecnej zieleni. Powietrze było ciężkie i wilgotne, przez umiejscowienie tego dormitorium pod jeziorem.  Wszystko było utrzymane w zieleni i srebrze, co akurat nie było zdziwieniem. Dziewczyny, za którymi Hermiona tu weszła, zniknęły za drzwiami po lewej stronie, więc Gryfonka wykreśliła  je z listy, w pomieszczeniu było dużo ludzi, jednak nigdzie nie widziała tej białowłosej fretki, co nie wróżyło jej dobrze, bo oznaczało, że najprawdopodobniej siedzi w pokoju. Z pomieszczenia na środku wyszedł Blaise Zabini, którego Hermiona pamiętała jako przyjaciela Malfoya, usiadł on na jeden z kanap i zaczął rozmowę z jakimś chłopakiem. Dziewczyna ukradkiem stanęła za nim, starając się podsłuchać rozmowę, wmawiając sobie, że robi to bo może ona zawierać ważne informacje, choć po prostu była ciekawa o czym mogą rozmawiać ślizgoni. Tak, czy tak musiała poczekać na Blaise'a, aż zachce mu się wrócić do pokoju. Było by to podejrzane, gdyby drzwi nagle otworzyły się same z siebie. Zawiodła się gdy przez 10 minut musiała słuchać nic nie znaczącej konwersacji na tematy takie jak przyszły tydzień szkolny i kolejna wyprawa do Hoogsmade. Kiedy Hermiona już zaczynała tracić nadzieję Zabini pożegnał się z chłopakiem i zaczął wracać w kierunku środkowych drzwi. Schody prowadzące tam były wykonane z ciemnego drewna i zielonego dywanu który był ciasno obity wokół nich. Po każdym ruchu dziewczyna bała się, że ktoś usłyszy jej kroki, oczywiście bywała już w dużo bardziej stresujących i niebezpiecznych sytuacjach, jednak wciąż nie uśmiechała się jej kara, która nie była by łagodna za przechadzki po godzinie nocnej i wkradnięcie się do dormitorium innego domu. Nie zastanawiając się już dwa razy wemknęła się do środka. Ujrzała przestronny pokój z dwoma królewskimi łóżkami po obu jego stronach, wszystko wyglądało na drogie i jeszcze bardziej ozdobne niż w pokoju wspólnym. Czarna tapeta z srebrnymi wzorkami i zielona pościel z baldachimem w tym samym odcieniu. Poza tym były tez po dwa stoliki nocne na łóżko, dwie komody, dwa biurka, dwie szafy oraz stolik z dwoma fotelami. Ten pokój był zdecydowanie stworzony dla Zabiniego i Malfoya. Blaise udał się do drzwi na lewo; łazienki, co dziewczyna wydedukowała po zaglądnięciu do środka,po czym się zakluczył i można było usłyszeć bieżąca wodę spod prysznica. Zorientowała się, że prawa strona należy do Zabiniego, ponieważ przed wejściem do łazienki, chłopak zabrał coś z tamtejszej komody. Kiedy tylko drzwi za nim się zamknęły ona przystąpiła do przeszukiwania szafek nocnych po lewej stronie, nie znalazła nic ciekawego prócz nielegalnej butelki ognistej whiskey, dwóch książek, kilku proroków codziennych sprzed ponad tygodnia i papieru listownego. Mała sowa siedziała w rogu, Hermiona miała wrażenie, ze patrzy się prosto na nią, nie wiedziała, czy peleryną działa na ptaki. Była ona wyjątkowo mała i czarna jak smoła, jedynie szare obwódki wokół jej oczu pozwalały ją w ogóle dostrzec na tle ciemnej tapety. "Dobra sówka." Powiedziała cicho, z nadzieją, że ta nie zacznie huczeć kiedy Hermiona zabrała się za przeszukiwanie komody. W pierwszej szufladzie była bielizna, w drugiej jakieś podkoszulki, w trzeciej rożne rzeczy osobiste, ale nigdzie nie było listów. Gryfonka wzięła głęboki oddech i zabrała się za przeszukiwane szuflady z bielizną, do której wcześniej tylko zajrzała pobieżnie w nadziei, że nie będzie musiała się w nią zagłębiać. Delikatnie zaczęła przesuwać wszystko i ku jej uciesze poczuła w pewnym momencie papier na dnie zamiast drewna, zaczęła wyjmować przedmiot kiedy usłyszała kroki na zewnątrz, zatrzasnęła szufladę w momencie gdy drzwi się otworzyły.
- Świetnie - pomyślała sarkastycznie.
    Do środka wszedł Malfoy, czego oczywiście można się było spodziewać, wyglądał na bardzo zmęczonego lecz obojętnego. Kiedy tylko zamknął za sobą drzwi stanął i podejrzliwie rozejrzał się po pokoju, Hermiona dopiero teraz zauważyła, że zamykając szufladę przytrzasnęła skarpetkę, "Cholera" przeklęła w myślach. Chłopak podniósł jedna brew i po rzuceniu szaty na łóżko podszedł do komody, otworzył ta szufladę i sprawdził listy, po jego wyrazie twarzy można było zauważyć, że coś mu nie pasuje. Dziewczyna musiała przyznać, że miał zadziwiający porządek jak na chłopaka, tym bardziej porównując go do Harry'ego, Rona, czy Georga. Nic dziwnego, że zauważył zmiany w szufladzie z bielizną, Gryfonka zaczęła się cofać i ku jej pechowi natrafiła na sowę, która zaczęła huczeć. Draco automatycznie wyjął różdżkę z tylnej kieszeni i wycelował w tamtą stronę.
- Kimkolwiek jesteś, pokaż się - powiedział ostrzegawczo, a wyraz jego twarzy wskazywał, że nie żartuje. Zaczął rozglądać się dookoła nerwowo, ale wciąż skupiony. Zignorował pasmo włosów, które opadło mu na czoło z "artystycznego nieładu", to zmieniło się w nim podczas tego roku, nie było już śladu po tej ulizanej fryzurze. Hermiona miała dwa wyjścia, uciec i zaryzykować zostanie uderzoną jakimś zaklęciem, bądź pokazanie się. Mogła też spróbować sama rzucić coś, ale nie była pewna, czy magia działa przez pelerynę, a nie mogła jej uszkodzić. Dziewczyna chwyciła delikatnie materiał i odsłoniła twarz.
- Cholera Granger, to tylko ty- powiedział Malfoy z dziwna ulga w głosie co sprawiło, że Hermilna zaczęła się zastanawiać, czy spodziewał się ICH, kimkolwiek byli- Czego ty w ogóle chcesz?
    Dziewczyna nic nie odpowiedziała, bo czuła się a tamtym momencie potwornie głupio, co ona sobie w ogóle myślała? Włamywanie się i szperanie w czyiś rzeczach?
- Jeśli chciałaś dowiedzieć się czegoś o listach, mogłaś po prostu zapytać. Myślałem, że jesteś bardziej kulturalna.
    Schował różdżkę i otworzył szufladę wyjmując z niej listy, które podał w jej stronę, bo nawet nie widział jej ręki. Odwrócił się i poszedł w stronę szafki nocnej by wyjąc szklankę i butelkę alkoholu.
    - Mógłbym Cię poczęstować, ale nie za bardzo Cię lubię, tym bardziej po włamaniu dco mojego pokoju, masz szczęście, ze nie chce mi się iść donieść na Ciebie.
   - Skąd wiedziałeś czego szukam? - spytała Hermiona przeglądając listy, które były w większości takie same jak jej, różniły się tylko pojedynczymi słowami, nie mającymi większego znaczenia. Puściła ona mimo uszu jego uwagę, po prostu tak bardzo ją nie obchodziło to co powiedział, że nawet nie chciało jej się odpowiadać ripostą.
    - To było trochę oczywiste, widziałem Cię dzisiaj przy ciele tej dziewczyny, miałaś na sobie ten inny rodzaj przerażenia co reszta, widziałam jak patrzyłaś na list w jej dłoni i potem moja szuflada z nimi otworzona, może i nie jestem najlepszym uczniem jak ty, ale umiem dodać dwa do dwóch.
    - Pierwszy list dostałeś 34 dni temu?- spytała napiętym głosem, na co on tylko pokiwał głową.
     Nie zorientowała się nawet kiedy woda pod prysznicem przestała lecieć dopóki drzwi od łazienki się nie otworzyły. Zabini wszedł do pokoju owinięty ręcznikiem i po chwili napotkał twarz Hermiony, która od razu przykryła ją peleryną niewidką i uciekła z pokoju nie zważając już na kogoś, za kim mogłaby się prześlizgną przez drzwi, papiery, które  upuściła, poszybowały delikatnie w dół.
    - Czy ja właśnie widziałem przez parę sekund głowę Granger wiszącą w powietrzu? - spytał chłopak z odrobinę oniemiałem wyrazem twarzy, spojrzał na smoka, który siedział na łóżku oparty na poduszkach po prostu wzruszając ramionami.
    - Nie pytam - powiedział Zabini już bardziej sam do siebie- przypomnij mi, żebym przestał pić.
~***~
    Poniedziałkowy poranek nigdy nie należał do ulubione pory tygodnia Draco Malfoya, mimo, że można było go nazwać porannym ptaszkiem i samo wstawanie nie było najgorsze to perspektywa 5 dni pracy była wręcz przytłaczająca. Dzisiaj obudził się przed Blaisem, jak zawsze, zabrał ubrania z komody, swoje szkolne szaty i udał się do łazienki by wziąć poranny prysznic. Jedyną rzeczą, która naprawdę potrafiła go rozbudzić z samego rana to zimna woda. Przekręcił kurek maksymalnie na lewo, by po chwili potraktować swoje ciało lodowatym strumieniem. Mógł czuć chłód na każdym centymetrze swojej skory, przenikała aż do kości i wręcz sprawiała mu przenikliwy ból. Serce przyspieszyło, a skóra zaczęła się robić jeszcze bielsza, wręcz nie mógł skupić na niczym innym myśli, co było jego celem. Te błogie minuty gdy naprawdę nic innego nie zaprzątało jego głowy. Słowo Voldemort nie istniało, a cały świat przestawał być taki bezsensowny. Tyle cierpienia, tyle niepotrzebnego cierpienia było wszędzie wokół niego. Nie mógł powiedzieć, że po zabiciu Czarnego Pana stał się dobrym człowiekiem ściągającym małe kotki z drzewa. Nadal czuł w sobie tą złość, przenikająca złość na wszystko i wszystkich, jeszcze większą niż wcześniej. Nigdy nie należał do miłych ludzi, ale jednak nigdy tez nie był chorym psychicznie sadystą. Nie chciał krzywdzić tak potwornie wszystkich dookoła. Jego minuty uwolnienia skończyły się gdy usłyszał pukanie do drzwi.
  - Smoku, weź wyłaź wreszcie, muszę na stronę, pilnie- zaskomlał Blaise po raz kolejny waląc w drzwi.
    Draco skończył swój prysznic trochę obolały i sztywny, wysuszył się różdżką i ubrał. Mógł powiedzieć, że gdy wyszedł to Zabini był na skraju wytrzymałości, po czym czym prędzej wbiegł do środka. Młody Malfoy nie czekając, aż chłopak wyjdzie z toalety udał się do pokoju pani Dyrektor, prosił ją wczoraj o wizytę, gdy będzie miała więcej informacji na temat tej krukonki, która popełniła samobójstwo. Szybko pokonał drogę go dzieląca od gabinetu zastanawiając się, czy dowie się czegoś nowego z listów, które ona posiadała. Zapukał trzy razy  po czym podał hasło "czekoladowe żaby", McGonagall powiedziała mu wcześniej, żeby po prostu wchodził, lecz nadal wolał zapukać, ponieważ było mu z tym po prostu dziwnie. Dyrektorka siedziała za swoim biurkiem skrobiąc coś na skrawku papieru, a obok niej siedziała pokaźna sowa z czarno-brązowymi piórkami.
  - Dzień dobry pani dyrektor- powiedział Malfoy nie siadając na krześle, miał nadzieje, że nie spędzi tu dużo czasu.
- Witam panie Malfoy- odpowiedziała dyrektorka odkładając pióro na bok - Tak jak się spodziewaliśmy, panna Em Strugle również była nękana listami od tajemniczego bractwa. W dwóch ostatnich listach były zawarte groźby dotyczące jej rodziny i przyjaciół, jeśli ta nie dołączy do nich, przypuszczamy, że to było powodem jej czynu.
    Draco w odpowiedzi tylko pokiwał głową, oboje z McGonagall myśleli o t samym, ile jest jeszcze więcej uczniów w Hogwarcie zamieszanych w to? Czy ktoś odpowiedział na listy? Może Granger to zrobiła? Zaśmiał się w duchu, prawa Gryfonka, która uratowała świat, po niej ostatniej się tego by spodziewał. Dziwił się jedynie, że ona jeszcze nie powiedziała o wszystkim dyrektorce. Dlaczego? To pytanie nie dawało mu spokoju, to nie możliwe, żeby się bała, czyżby miała jakiś sekret?
   - Jeszcze jakieś pytania panie Malfoy?  - spytała nauczycieli przyglądając się mu znad okularów. 
   - Nie, przepraszam, już idę - powiedział skłaniając głowę po czym wyszedł z gabinetu w kierunku Wielkiej Sali.
    Burczało mu w brzuchu, choć nie miał ochoty na jedzenie. Zajął swoje zwyczajowe miejsce przy stole ślizgonów obok Blaise'a i kilku chłopaków z jego drużyny, po czym bez słowa zajął się nakładaniem odrobiny jajecznicy na talerz. Przyjaciel nie zadawał pytań o to, gdzie był Draco, wszyscy jego znajomi przyzwyczaili się, że chłopak od czasów Bitwy o Hogwart stał się bardzo skryty. Wdał się z nimi w błahą rozmowę o następnym sezonie quidditcha, mieszając widelcem na talerzu.
    - Stary, serio,  nic nie jesz, ciągle tylko chlejesz. Z taką kondycją na pewno nie zdobędziemy pucharu - wybełkotał Daniel, nowy szukający.
    Draco jedynie wzruszył ramionami, sam nie wiedział jak miałby na to odpowiedzieć. Daniel miał rację, ale nie mógł tego przyznać, a tym bardziej powiedzieć co jest powodem takiego zachowania. Jednak nie mówiąc nic postarał się skończyć porcję z jego talerza. Spojrzał na stół Gryffindoru i zobaczył Granger siedzącą ze swoimi pożal się Boże przyjaciółmi. Nie powiedział dyrektorce o tym, że ona też dostawała listy, wiedział, że dla niego to też była ciężka decyzja. I wcale nie miało to nic wspólnego z tym, że po prostu strasznie chciał się dowiedzieć jaką to pani idealna skrywa tajemnicę. Ah ta ślizgońska wścibskość.
    Kiedy zobaczył, że dziewczyna odchodzi od stołu, odczekał kilka sekund nabierając kolejny widelec jajecznicy, po czym rzucając na odchodne 'cześć" wyszedł za nią z Wielkiej Sali, uważając, żeby nikt nie zorientował się dlaczego skończył tak szybko posiłek. Dziewczyna skręciła w lewo i kierowała się an schody pewnie idąc do wieży Gryffindoru. Chłopak przyśpieszył chcąc ją dogonić, mimo, że nie było nikogo dookoła, nie chciał, żeby ktokolwiek przypadkiem usłyszał jak ją woła na korytarzu. Gryfonka była tam zamyślona, że nawet nie zorientowała się, kiedy ten do niej podszedł i wepchnął ją do pobliskiej klasy. Draco nie zdążył powiedzieć słowa, a ta miała już różdżkę przy jego gardle  kiedy on stał przyciśnięty do ściany. Zostały jej jakieś nawyki po wojnie.
   - Spokojnie Granger, chciałem pogadać, wyluzuj z tą różdżką - powiedział chłopak z rękoma w górze. Pamiętał jak ta złamała mu nos w 4 klasie.
 - Czego chcesz fretko, nie mam ochoty na przepychanki, przestało to być zabawne po 7 latach - powiedziała ostro jednak odsunęła odrobinę rękę od niego, na co chłopak się wyprostował i rozluźnił.
 - To ja jestem taki miły dla Ciebie, mówię kulturalnie po nazwisku, kryję przed McGonagall, nie kabluję na Ciebie, a ty mnie tak nazywasz? Gdzie to gryfońskie serce w tobie? - powiedział z przekąsem, nie lubił czuć się bezbronny, szczególnie widok różdżki przy swoim gardle wywoływał u niego fale złych wspomnień.
 - Zamknij się i przejdź do rzeczy, albo zaraz stąd wychodzę - powiedziała niezainteresowana dalszą sprzeczką.
- Otóż zainteresowało mnie to, dlaczego tak szlachetna członkini złotej trójcy naszego pokolenia nie zgłosiła się jako pierwsza do McGonagall z listami? Spodziewałbym się, że ty i twoi chłoptasie już dawno byście ścigali to bractwo, nie jesteście w końcu od tego szpecami? Walka ze złem i te spawy.
 - Nie wtrącaj się w to ty śmierciożerco od siedmiu boleści, nic o mnie nie wiesz. To nie twoja sprawa, więc nie zawracaj mi głowy z łaski swojej - odparła przez zęby Hermiona chcąc wyjść z zakurzonej klasy.
    Chłopak jednak stanął przed drzwiami blokując jej drogę. Nie dał po sobie poznać, że słowo śmierciożerca spięło wszystkie mięśnie w jego ciele, jak ona w ogóle śmiała.
 - Możesz wyjść jeśli chcesz, ale pamiętaj, ze byłaś na tyle głupia, żeby wejść do mojego pokoju i się ujawnić, a ja w każdej chwili mogę powiedzieć wszystko aurorom lub Potterowi, nie wiem, czy to Ci się uśmiecha - tak naprawdę nie planował zrobienia tego, jednak nie mógł pozwolić byle komu tak się do niego odnosić, ona nic nie rozumiała, nie wiedziała przez co on przeszedł - i nie wypowiadaj się kurwa na tematy o których nie masz pojęcia!
   Dziewczyna cofnęła się o pół kroku widząc jego reakcje na to co powiedziała, nie bała się go, bo wiedziała, że zdołałaby go pokonać, ale jednak ten żal w jego oczach skruszył jej serce, nie uważała go za śmierciożercę, po prostu chciała go zranić i jak widać udało się jej.  Stała w milczeniu, bo w sumie nie wiedziała co mogłaby powiedzieć.
 - Powiedz McGonagall - odezwał się Draco już spokojniej po kilku sekundach ciszy między nimi - jeśli nie, to możesz czuć się winna kolejnym samobójstwom w Hogwarcie, wiedząc, że nic nie zrobiłaś, nie wiesz ile jeszcze głupich dzieciaków jest w to wplątana. Nie wiem jak ty, ale ja nie mam ochoty na kolejną wojnę z jakimiś psycholami.
   Zakończył Malfoy po czym wyszedł z klasy i udał się do lochów po książki na dzisiejsze lekcje. Za żadne skarby nie pozwoli komuś znowu sobą rządzić, nie będzie już pachołkiem od czarnej roboty, wolałby zdechnąć, a żadna tchórzliwa Gryfonka mu w tym nie przeszkodzi.

______
Proszę o komentarze jeśli przeczytaliście, zachęcam też do krytykowania, bo z chęcią się rozwinę w jakiś sposób.

środa, 19 sierpnia 2015

Rozdzial I

    To szokujące jak tak prosta rzecz, jaką jest brak  wystarczającej ilości godzin snu, może całkowicie zmienić człowieka nastawienie do życia. Zaczęło się spokojnie, Hermiona częściej odmawiała spacerów wokół błoni, bądź ucinała naukę o 10 minut. Z czasem to zaczęło być coraz częstsze, zostawanie w komnacie, niepodnoszenie ręki na pytania, bo nie miała siły odpowiadać, bądź po prostu przestawała słuchać i zapominała jakie było pytanie. Jakoś po  2 tygodniach, kiedy to zmęczenie błądziło po jej powiekach przez cały czas i nie potrafiła skupić swoich myśli na jednej rzeczy na dłużej niż 5 minut, zaczęła się robić nerwowa. Co prawda nigdy nie należała do cierpliwych ludzi, szczególnie kiedy to Ron po raz setny nie potrafił poprawnie wymówić zaklęcia, bądź Harry pomimo codziennych upomnień, znowu powiedział, że coś pisze, a nie, jest na pisane, na brodę Merlina, to teraz potrafiła wybuchnąć złością, kiedy ktoś na nią krzywo spojrzał, lub zadał głupie pytanie. Przez większość jednak czasu po prostu się nie odzywała i siedziała w kacie pogrążona w swoich myślach.  Ucierpiała na tym tez jej przyjemność z posiłków w Wielkiej Sali, wesoły gwar rozmów, zamienił się nagle w irytujące wrzaski, a migoczące płomienie świec w rażące światło. Nawet jedzenie nie było już tak samo smaczne. Dzisiejszy dzień nie odbiegał w tym od normy, po niechętnym zwleczeniu się z łóżka, uczesaniu, umyciu i przebraniu w coś, co znalazła na krześle, powlokła swoje ciało, niby żywy trup, wzdłuż korytarzy, opierając się co jakiś czas o ściany. Wszystko szło dobrze, Ginny, Ron i Harry byli już w Wielkiej Sali, tak samo jak reszta gryfonów, wiec mogła uniknąć rozmów, a tym bardziej pytań "Czy wszystko w porządku?" Od których dostawała białej gorączki. Niestety kiedy od celu dzieliły ją zaledwie kilka zakrętów to jej drogę przecięła Luna. Hermiona zawsze bardzo lubiła i ceniła swoją przyjaciółkę z Ravenclavu, niestety miała ona to do siebie, że lubiła zanudzać swoje otoczenie bardzo dziwnymi historiami o jeszcze dziwniejszych stworach. Jedynym sposobem gryfonki, na nie urażenie jej uczuć, było przyśpieszenie kroku i sporadyczne potakiwanie z użyciem wyrażeń typu "serio?, wow, to ciekawe, naprawdę?, nie wiedziałam o tym, zdecydowanie". Niestety nie działało to wtedy, kiedy to rozmówca zadawał jej jakieś pytanie, ale zawsze można było się jakoś wymigać, tym samym sposobem szybko dotarła do Wielkiej Sali i pożegnała przyjaciółkę, którą i tak zobaczy później na którejś z lekcji. Dotarła do swojego zwyczajowego miejsca i od razu nalała sobie herbaty z odrobina mleka. Nie zdziwiła ją żywa wymiana zdań miedzy Harrym, a Ronem, zazwyczaj ich dyskusje dotyczyły tak przyziemnych spraw jak która drużyna wygra sezon quidditcha, bądź która miotła jest szybsza. Dziewczyna  wtrącała się w ich rozmowy od czasu do czasu, kiedy to widziała okazje do zabłyśnięcia wiedzą, lub sprawienia im umoralniającej przemowy. Dzisiaj jednak jej żołądek poczuł nagła chęć wymiotów, jak zobaczyła nagłówek Proroka Codziennego w ręce Złotego chłopca, na temat którego wyrażali swoje opinie przyjaciele, rozejrzała się szybko dookoła i zauważyła, ze niecała połowa uczniów ma ta sama gazetę w ręku i czyta ten artykuł.  
- Przecież to niemożliwe Harry, kto byłby na tyle głupi, żeby robić podobne rzeczy, po tym jak skończył Voldemort, nawet jeśli są jeszcze jego wyznawcy, którzy nie zostali schwytani dotychczas, to się ukrywają- powiedział Ron przeżuwając bagietkę i fasolkę, bo przecież tak ciężko najpierw przełknąć. 
  Hermiona jeszcze raz spojrzała na artykuł, nagłówek głosił "Seria niewyjaśnionych śmierci i zaginięć, to już 6, czy mamy nowego Voldemorta?"
- Mów co chcesz, zawsze znajdą się jacyś szaleńcy, którym zależy tylko na chaosie, ja nie wierzę w przypadki - Harry odpowiedział wynurzając nos znad gazety. 
- A co ty myślisz Miona? - spytała Ginny która przysłuchiwała się rozmowie. 
- Zgadzam się z Ronem,- odpowiedziała po chwili wahania i przełknięcia śliny- przecież jest pokój. 
 Zabrała się do jedzenia jajka sadzonego by uniknąć dalszych pytań. 
 - Ee tam, ja słyszałem, ze dzisiaj przychodzą Aurorzy do McGonagall, coś musi być na rzeczy- odezwał się Bobby, chłopak siedzący niedaleko nich, dwa lata młodszy.
 - Widzisz? - Harry zwrócił się automatycznie do Rona.
   Mimo, że wyglądała to jak zwykła dyskusja, której nikt nie brał na poważnie, to było to oczywistym, że zarówno Harry, Ron i Hermiona bardzo się tym przejmowali, byli wciąż jedynie nastolatkami, lecz po 7 letniej wojnie z Voldemortem, czuli się w jakiś sposób odpowiedzialni za cały świat magiczny. Wiedzieli także, że jeśli sprawy pójdą w złą stronę, to oni będą tymi, którzy się zajmą wszystkim. Nie ważne co by się działo, do końca swoich dni, ta trójka będzie już zawsze w gotowości. 
 Kiedy Hermiona już chciała opuścić Wielką Salę, Ron zwrócił się do niej.
 - Miona! Zapomniałem, przyszedł jakiś list do Ciebie - powiedział podając jej karbowaną kopertę z wyszukanym pismem wytłoczonym na papierze- od mugolskiego prezydenta, czy jak? Taki finezyjny. 
 - Finezyjny?! - zaśmiała się Ginny prawie wypluwając sok pomarańczowy - Nie wiedziałam, że w ogóle znasz takie słowo Ron, dostałeś jakiś Słownik Małego Gentelmena, czy jak?
 - Bardzo zabawne, chciałabyś być jak twój starszy brat, mieć moją wiedzę!
    Zanim jednak skończył to zdanie, to Hermiona była już poza Wielka Salą i pędziła do wieży obserwacyjnej, lubiła tam siedzieć w wolnej chwili, być z dała od innych. Teraz zdecydowanie potrzebowała prywatności, nie mogła sobie pozwolić, by ktoś zobaczył treść tego listu. Jak tylko usiadła na kamiennej posadzce to szybkim ruchem rozerwała kopertę, jej oczom ukazał się list, na pięknym papierze, z równie pięknym pismem. 

"Twoja ostatnia szansa, by dołączyć, skończysz jak reszta."

Jednak to co on zawierał przyprawiało ją o mdłości, ciarki, zawroty głowy i kołatanie serca i jeszcze 10 innych objawów epilepsji. Drżącymi rękoma schowała papier do kieszeni, jednak nie czuła się na siłach by wrócić. Po raz kolejny w jej głowie wirowały te same pytania, kim byli ONI? Czemu chcieli by akurat ona do nich dołączyła? Jakie są ich plany? Czy maja coś wspólnego z tą serią morderstw i zaginięć? Na ostatnie pytanie odpowiedź wydawała się jasna. Jeśli Ministerstwo Magii się tym zainteresowało, to musi coś znaczyć... 
 - Aurorzy! - krzyknęła Hermiona przypominając sobie o słowach Bobbiego. 
    Wstała powoli z ziemi, otrzepując swoją szatę, zostało jej jeszcze 45 minut do pierwszej lekcji jaką były eliksiry. Poszła w kierunku gabinetu dyrektorki, z nadzieją na podsłuchanie czegokolwiek. Nie cierpiała tego uczucia strachu, który miała w środku, taki sam jak za każdym razem kiedy zbliżała się walka z Voldemortem, strach o najbliższych i o siebie, bezsilność. 
 - Widziałaś gdzieś Em Strugle? - spytała ją rok młodsza dziewczyna o złocistych włosach, była z Ravenclavu.
 - Nie znam jej - odpowiedziała jej Hermiona nawet się nie zatrzymując. 
   Zapukała do drzwi McGonagall, od dawna chciała ją spytać o coś w sprawie zimowego balu na cześć poległych w bitwie o Hogwart, który miał się stać coroczną tradycją szkoły. Zanim zdążyła poprawie sformułować pytanie w głowie, drzwi się otworzyły. 
 - Tak, Panno Granger? - twarz dyrektorki była bardziej spięta niż zazwyczaj, zauważyć się też dało podenerwowany ton głosu - Jestem w trakcie ważnej rozmowy.
    Hermiona zdążyła zajrzeć do środka, odrobinie nachalnie, ale się opłacało. W środku zauważyła dwóch dorosłych mężczyzn i jedną kobietę odrobinę od nich młodszą - Aurorzy- pomyślała. Zdziwiła się jednak, kiedy zobaczyła Draco Malfoya siedzącego w rogu, nerwowo patrzącego przez okno, odwrócił do niej głowę i utrzymali kontakt wzrokowy przez ułamek sekundy. 
 - Ja... Przepraszam, chciałam spytać, czy została już ustalona data balu, ale to może poczekać. 
   Kiedy już się odwracała by odejść, nagle przez korytarz przeszedł przeraźliwy krzyk. Wszyscy wybiegli z gabinetu, a ludzie wokół zatrzymali się w pół kroku. Nie minęło 5 sekund, kiedy Pani Dyrektor zamieniła się w drobnego kotka i popędziła między tłumem w stronę źródła krzyku. Hermiona spojrzała za siebie, kiedy została odepchnięta przez trójkę autorów, którzy poszli w ślad McGonagall. Obok niej został jedynie Malfoy, który stał się odrobinę bladszy niż zazwyczaj, o ile to w ogóle możliwe. Gryfonka ruszyła biegiem, krzycząc za sobą.
 - Rusz tyłek Malfoy! 
  Wszystko to stało się tak szybko, że dziewczyna nawet nie zdążyła się zastanowić, co to wszystko może znaczyć. Krzyk ucichł, kiedy Hermiona dotarła na miejsce, wnioskując po liczbie tu zebranych ludzi. Próbowała się dowiedzieć co się stało, jednak nikt nic nie wiedział, przez ilość zebranego tłumu ludzie nie byli w stanie dostrzec, w ogóle po co tu się zebrali. W końcu dziewczyna mogła użyć swojego niskiego wzrostu i przedarła się przez ludzi na sam początek. Po chwili jednak tego pożałowała. Znajdowali się tuż pod Wieża Obserwacyjna, w której była kilka minut temu, młoda dziewczyna leżała na trawie, jej kończyny były powykręcane pod dziwnymi kątami , twarz do połowy przykryta włosami, a reszta niej pokryta krwią, która spływała w dół wzgórza. 
 - Em! - krzyknęła jakaś grupka dziewczyn szlochając. 
 Gryfonka podeszła bliżej i zobaczyła w jej zmiażdżonej dłoni ten sam styl kartki, który sama miała w kieszeni. Jej serce zaczęło walić, a ona sama zobaczyła gwiazdki na niebie kiedy zaczęła się panicznie cofać wpadła na Malfoya, nie wiedziała, że poszedł za nią. 
 - Granger, uważaj jak chodzisz- powiedział, po czym spojrzał na jej twarz- Jezu, Granger, wyglądasz jakbyś miała zemdleć. 
   Draco potem ją wyminął i także przyjrzał się ciału dziewczyny. Jeden z Aurorów, wyższy i z ciemniejszymi włosami, kazał mu się cofnąć, podczas gdy pozostała dwójka starała się opanować tłum i cofnąć wszystkich do środka. 
 -  To ONI- powiedział Malfoy, cofając się z podobnym wyrazem twarzy co Hermiona wcześniej. Ton głosu, w jaki wypowiedział to słowo, sprawił, że Hermiona zrozumiała cel jego pobytu w biurze dyrektorki z Aurorami. 
___________
Zapraszam do komentowania!

sobota, 8 sierpnia 2015

Prolog

    Pełnia księżyca odbijała się nierównomiernie w tafli jeziora, srebrne promienie migotały z każdym podmuchem wiatru. Dla Hermiony czas ciągnął się w nieskończoność, oddech za oddechem wydawały się trwać wiecznie, rozciągać i rozciągać jakby nie miały końca. Przemierzała zakazany las odbijając się od drzew, które brudziły jej ciało mchem, jej bose stopy, pełne  drobnych ran od ostrej ściółki, zostawiały za nią smugi krwi. Odwracała się za siebie w panice po każdych kilku krokach, byli wszędzie, czuła ich obecność, dziesiątki postaci skrytych w mroku podążających za nią bezszelestnie. Jej włosy mokre od rosy przyklejały się do jej twarzy i ust. Nie mogła dalej uciekać, zatrzymała się na skraju jeziora, takie ciemne i mroczne, gdy patrzyłeś na nie, miałeś wrażenie, że mrok jego głębin się nigdy nie kończy, że dosięga aż do samego jądra ziemi. Wiedziała, że nie ma gdzie dalej uciec, byli wszędzie dookoła niej, słyszała ich ciche szepty, niezrozumiałe słowa, które wierciły w niej miliony dziur. Twarze ukryte w kapturach, rzucające tajemnicze cienie. 
 - Nie! - Hermiona zaczęła krzyczeć kiedy spadała ze stromego brzegu i jej ciało pochłonęła zimna woda.
     Ostatkami siły próbowała wydostać się z jeziora, jednak jej głowa wydawała się tak ciężka, a krzyki pod wodą napełniały jej usta cieczą, po chwili już sama nie wiedziała gdzie jest powierzchnia.
 - Hermiona, Hermiona, Hermiona, Hermiona... - zakapturzone postacie zaczęły szeptać jej imię, które roznosiło się echem w jej głowie.
 - Hermiona, Hermiona, Hermiona..
    Gryfonka otworzyła szeroko oczy i nabrała tak nagły haust powietrza, że aż zakręciło się jej od niego w głowie.
 - Hermiona! - Nad nią stała Ginny, która trzymała jej ramiona i ze strachem w oczach próbowała ją dobudzić. - Już dobrze, spokojnie, to był tylko sen, to był tylko zły sen... - Powtarzała miękko gładząc jej mokre od potu włosy. 
   Dziewczyna pomału zaczęła wyrównywać oddech i uspokajać swoje myśli.
 - To był tylko zły sen - powtórzyła wraz z Ginny.
     Dziewczyna miała na sobie długą, białą suknie do snu i rozczochrane rude włosy, które pasowały do jej wypieków na polikach.
 - Który tym razem? - Spytała z konsternacją w głosie, kiedy Hermiona wstała z łóżka by napić się wody i przetrzeć twarz.
 - Nowy, biegłam lasem i topiłam się w jeziorze - powiedziała z bólem w głosie, ten sen był taki rzeczywisty...
 - Musisz komuś o tym powiedzieć w końcu, to trwa zbyt długo i sama dobrze o tym wiesz, nawet nie próbuj zaprzeczać - Ginny przybrała trochę bardziej stanowczy ton głosu i oparła ręce na biodrach.
 - Wszyscy walczą z własnymi demonami po tym wszystkim Gin, to nic takiego, nie jestem jedyna. Idź spać, przepraszam, że Cię obudziłam.
    Zignorowała uparte spojrzenie Wesley'ównej i położyła się z powrotem do łóżka z nadzieją, że tym razem dotrwa do poranka, spojrzała jeszcze tylko jeden raz na szufladę swojego stolika nocnego, gdzie wiedziała,  ze leżą wiadomości od nich. Może i wszyscy mieli nocne koszmary po Bitwie o Hogwart, ale Hermiona wiedziała coś, czego oni nie.


_____
Jeśli chcecie być informowani piszcie tu, lub w zakładce "Spam".