środa, 19 sierpnia 2015

Rozdzial I

    To szokujące jak tak prosta rzecz, jaką jest brak  wystarczającej ilości godzin snu, może całkowicie zmienić człowieka nastawienie do życia. Zaczęło się spokojnie, Hermiona częściej odmawiała spacerów wokół błoni, bądź ucinała naukę o 10 minut. Z czasem to zaczęło być coraz częstsze, zostawanie w komnacie, niepodnoszenie ręki na pytania, bo nie miała siły odpowiadać, bądź po prostu przestawała słuchać i zapominała jakie było pytanie. Jakoś po  2 tygodniach, kiedy to zmęczenie błądziło po jej powiekach przez cały czas i nie potrafiła skupić swoich myśli na jednej rzeczy na dłużej niż 5 minut, zaczęła się robić nerwowa. Co prawda nigdy nie należała do cierpliwych ludzi, szczególnie kiedy to Ron po raz setny nie potrafił poprawnie wymówić zaklęcia, bądź Harry pomimo codziennych upomnień, znowu powiedział, że coś pisze, a nie, jest na pisane, na brodę Merlina, to teraz potrafiła wybuchnąć złością, kiedy ktoś na nią krzywo spojrzał, lub zadał głupie pytanie. Przez większość jednak czasu po prostu się nie odzywała i siedziała w kacie pogrążona w swoich myślach.  Ucierpiała na tym tez jej przyjemność z posiłków w Wielkiej Sali, wesoły gwar rozmów, zamienił się nagle w irytujące wrzaski, a migoczące płomienie świec w rażące światło. Nawet jedzenie nie było już tak samo smaczne. Dzisiejszy dzień nie odbiegał w tym od normy, po niechętnym zwleczeniu się z łóżka, uczesaniu, umyciu i przebraniu w coś, co znalazła na krześle, powlokła swoje ciało, niby żywy trup, wzdłuż korytarzy, opierając się co jakiś czas o ściany. Wszystko szło dobrze, Ginny, Ron i Harry byli już w Wielkiej Sali, tak samo jak reszta gryfonów, wiec mogła uniknąć rozmów, a tym bardziej pytań "Czy wszystko w porządku?" Od których dostawała białej gorączki. Niestety kiedy od celu dzieliły ją zaledwie kilka zakrętów to jej drogę przecięła Luna. Hermiona zawsze bardzo lubiła i ceniła swoją przyjaciółkę z Ravenclavu, niestety miała ona to do siebie, że lubiła zanudzać swoje otoczenie bardzo dziwnymi historiami o jeszcze dziwniejszych stworach. Jedynym sposobem gryfonki, na nie urażenie jej uczuć, było przyśpieszenie kroku i sporadyczne potakiwanie z użyciem wyrażeń typu "serio?, wow, to ciekawe, naprawdę?, nie wiedziałam o tym, zdecydowanie". Niestety nie działało to wtedy, kiedy to rozmówca zadawał jej jakieś pytanie, ale zawsze można było się jakoś wymigać, tym samym sposobem szybko dotarła do Wielkiej Sali i pożegnała przyjaciółkę, którą i tak zobaczy później na którejś z lekcji. Dotarła do swojego zwyczajowego miejsca i od razu nalała sobie herbaty z odrobina mleka. Nie zdziwiła ją żywa wymiana zdań miedzy Harrym, a Ronem, zazwyczaj ich dyskusje dotyczyły tak przyziemnych spraw jak która drużyna wygra sezon quidditcha, bądź która miotła jest szybsza. Dziewczyna  wtrącała się w ich rozmowy od czasu do czasu, kiedy to widziała okazje do zabłyśnięcia wiedzą, lub sprawienia im umoralniającej przemowy. Dzisiaj jednak jej żołądek poczuł nagła chęć wymiotów, jak zobaczyła nagłówek Proroka Codziennego w ręce Złotego chłopca, na temat którego wyrażali swoje opinie przyjaciele, rozejrzała się szybko dookoła i zauważyła, ze niecała połowa uczniów ma ta sama gazetę w ręku i czyta ten artykuł.  
- Przecież to niemożliwe Harry, kto byłby na tyle głupi, żeby robić podobne rzeczy, po tym jak skończył Voldemort, nawet jeśli są jeszcze jego wyznawcy, którzy nie zostali schwytani dotychczas, to się ukrywają- powiedział Ron przeżuwając bagietkę i fasolkę, bo przecież tak ciężko najpierw przełknąć. 
  Hermiona jeszcze raz spojrzała na artykuł, nagłówek głosił "Seria niewyjaśnionych śmierci i zaginięć, to już 6, czy mamy nowego Voldemorta?"
- Mów co chcesz, zawsze znajdą się jacyś szaleńcy, którym zależy tylko na chaosie, ja nie wierzę w przypadki - Harry odpowiedział wynurzając nos znad gazety. 
- A co ty myślisz Miona? - spytała Ginny która przysłuchiwała się rozmowie. 
- Zgadzam się z Ronem,- odpowiedziała po chwili wahania i przełknięcia śliny- przecież jest pokój. 
 Zabrała się do jedzenia jajka sadzonego by uniknąć dalszych pytań. 
 - Ee tam, ja słyszałem, ze dzisiaj przychodzą Aurorzy do McGonagall, coś musi być na rzeczy- odezwał się Bobby, chłopak siedzący niedaleko nich, dwa lata młodszy.
 - Widzisz? - Harry zwrócił się automatycznie do Rona.
   Mimo, że wyglądała to jak zwykła dyskusja, której nikt nie brał na poważnie, to było to oczywistym, że zarówno Harry, Ron i Hermiona bardzo się tym przejmowali, byli wciąż jedynie nastolatkami, lecz po 7 letniej wojnie z Voldemortem, czuli się w jakiś sposób odpowiedzialni za cały świat magiczny. Wiedzieli także, że jeśli sprawy pójdą w złą stronę, to oni będą tymi, którzy się zajmą wszystkim. Nie ważne co by się działo, do końca swoich dni, ta trójka będzie już zawsze w gotowości. 
 Kiedy Hermiona już chciała opuścić Wielką Salę, Ron zwrócił się do niej.
 - Miona! Zapomniałem, przyszedł jakiś list do Ciebie - powiedział podając jej karbowaną kopertę z wyszukanym pismem wytłoczonym na papierze- od mugolskiego prezydenta, czy jak? Taki finezyjny. 
 - Finezyjny?! - zaśmiała się Ginny prawie wypluwając sok pomarańczowy - Nie wiedziałam, że w ogóle znasz takie słowo Ron, dostałeś jakiś Słownik Małego Gentelmena, czy jak?
 - Bardzo zabawne, chciałabyś być jak twój starszy brat, mieć moją wiedzę!
    Zanim jednak skończył to zdanie, to Hermiona była już poza Wielka Salą i pędziła do wieży obserwacyjnej, lubiła tam siedzieć w wolnej chwili, być z dała od innych. Teraz zdecydowanie potrzebowała prywatności, nie mogła sobie pozwolić, by ktoś zobaczył treść tego listu. Jak tylko usiadła na kamiennej posadzce to szybkim ruchem rozerwała kopertę, jej oczom ukazał się list, na pięknym papierze, z równie pięknym pismem. 

"Twoja ostatnia szansa, by dołączyć, skończysz jak reszta."

Jednak to co on zawierał przyprawiało ją o mdłości, ciarki, zawroty głowy i kołatanie serca i jeszcze 10 innych objawów epilepsji. Drżącymi rękoma schowała papier do kieszeni, jednak nie czuła się na siłach by wrócić. Po raz kolejny w jej głowie wirowały te same pytania, kim byli ONI? Czemu chcieli by akurat ona do nich dołączyła? Jakie są ich plany? Czy maja coś wspólnego z tą serią morderstw i zaginięć? Na ostatnie pytanie odpowiedź wydawała się jasna. Jeśli Ministerstwo Magii się tym zainteresowało, to musi coś znaczyć... 
 - Aurorzy! - krzyknęła Hermiona przypominając sobie o słowach Bobbiego. 
    Wstała powoli z ziemi, otrzepując swoją szatę, zostało jej jeszcze 45 minut do pierwszej lekcji jaką były eliksiry. Poszła w kierunku gabinetu dyrektorki, z nadzieją na podsłuchanie czegokolwiek. Nie cierpiała tego uczucia strachu, który miała w środku, taki sam jak za każdym razem kiedy zbliżała się walka z Voldemortem, strach o najbliższych i o siebie, bezsilność. 
 - Widziałaś gdzieś Em Strugle? - spytała ją rok młodsza dziewczyna o złocistych włosach, była z Ravenclavu.
 - Nie znam jej - odpowiedziała jej Hermiona nawet się nie zatrzymując. 
   Zapukała do drzwi McGonagall, od dawna chciała ją spytać o coś w sprawie zimowego balu na cześć poległych w bitwie o Hogwart, który miał się stać coroczną tradycją szkoły. Zanim zdążyła poprawie sformułować pytanie w głowie, drzwi się otworzyły. 
 - Tak, Panno Granger? - twarz dyrektorki była bardziej spięta niż zazwyczaj, zauważyć się też dało podenerwowany ton głosu - Jestem w trakcie ważnej rozmowy.
    Hermiona zdążyła zajrzeć do środka, odrobinie nachalnie, ale się opłacało. W środku zauważyła dwóch dorosłych mężczyzn i jedną kobietę odrobinę od nich młodszą - Aurorzy- pomyślała. Zdziwiła się jednak, kiedy zobaczyła Draco Malfoya siedzącego w rogu, nerwowo patrzącego przez okno, odwrócił do niej głowę i utrzymali kontakt wzrokowy przez ułamek sekundy. 
 - Ja... Przepraszam, chciałam spytać, czy została już ustalona data balu, ale to może poczekać. 
   Kiedy już się odwracała by odejść, nagle przez korytarz przeszedł przeraźliwy krzyk. Wszyscy wybiegli z gabinetu, a ludzie wokół zatrzymali się w pół kroku. Nie minęło 5 sekund, kiedy Pani Dyrektor zamieniła się w drobnego kotka i popędziła między tłumem w stronę źródła krzyku. Hermiona spojrzała za siebie, kiedy została odepchnięta przez trójkę autorów, którzy poszli w ślad McGonagall. Obok niej został jedynie Malfoy, który stał się odrobinę bladszy niż zazwyczaj, o ile to w ogóle możliwe. Gryfonka ruszyła biegiem, krzycząc za sobą.
 - Rusz tyłek Malfoy! 
  Wszystko to stało się tak szybko, że dziewczyna nawet nie zdążyła się zastanowić, co to wszystko może znaczyć. Krzyk ucichł, kiedy Hermiona dotarła na miejsce, wnioskując po liczbie tu zebranych ludzi. Próbowała się dowiedzieć co się stało, jednak nikt nic nie wiedział, przez ilość zebranego tłumu ludzie nie byli w stanie dostrzec, w ogóle po co tu się zebrali. W końcu dziewczyna mogła użyć swojego niskiego wzrostu i przedarła się przez ludzi na sam początek. Po chwili jednak tego pożałowała. Znajdowali się tuż pod Wieża Obserwacyjna, w której była kilka minut temu, młoda dziewczyna leżała na trawie, jej kończyny były powykręcane pod dziwnymi kątami , twarz do połowy przykryta włosami, a reszta niej pokryta krwią, która spływała w dół wzgórza. 
 - Em! - krzyknęła jakaś grupka dziewczyn szlochając. 
 Gryfonka podeszła bliżej i zobaczyła w jej zmiażdżonej dłoni ten sam styl kartki, który sama miała w kieszeni. Jej serce zaczęło walić, a ona sama zobaczyła gwiazdki na niebie kiedy zaczęła się panicznie cofać wpadła na Malfoya, nie wiedziała, że poszedł za nią. 
 - Granger, uważaj jak chodzisz- powiedział, po czym spojrzał na jej twarz- Jezu, Granger, wyglądasz jakbyś miała zemdleć. 
   Draco potem ją wyminął i także przyjrzał się ciału dziewczyny. Jeden z Aurorów, wyższy i z ciemniejszymi włosami, kazał mu się cofnąć, podczas gdy pozostała dwójka starała się opanować tłum i cofnąć wszystkich do środka. 
 -  To ONI- powiedział Malfoy, cofając się z podobnym wyrazem twarzy co Hermiona wcześniej. Ton głosu, w jaki wypowiedział to słowo, sprawił, że Hermiona zrozumiała cel jego pobytu w biurze dyrektorki z Aurorami. 
___________
Zapraszam do komentowania!

6 komentarzy:

  1. Zapowiada się naprawdę ciekawie. Czekam na kolejny rozdział. Życzę weny xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Hey!
    Zajrzałam tutaj, ponieważ zostawiłaś u mnie reklamę, która bardzo mnie zaciekawiła. Postanowiłam, więc przeczytać. Prolog i rozdział pierwszy były świetnie napisane, lekko się czytało, czasami trzymało nas w napięciu. Jedyne do czego mogę się przyczepić to długość notek. Są zdecydowanie za krótkie, ale nie martw się ja też tak ostatnio pisze. Narazie tyle...Czekam na next i życzę dużo, dużo weny! <3
    Pozdrawiam,
    R.Q.
    P.S.Jeśli masz ochotę i czas to serdecznie zapraszam :www.zatrzymanaprzezciebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Długość rozdziałów mi odpowiada - są w sam raz, zauważyłam jedną literówkę, ale reszta świetnie.
    Pozdrawiam
    http://dramionedelyssia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Literówki będą się zdarzać, nie mieszkam już w Polsce i 3 języki mi się mieszają... Ciężko mi złożyć zdanie poprawnie czasem, tym bardziej jak prowadzę rozmowę szybką czy coś. Przepraszam za to.

      Usuń
  4. Bardzo mi się podoba i czekam na kolejny rozdział!
    http://myslodsiewnialilyevans.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń